poniedziałek, 2 września 2013

    Rozdział 1

   Jeszcze nie spała, mimo że było po trzeciej nad ranem. Nie zdążyła jeszcze przyzwyczaić się do czasu Australijskiego. W Londynie przecież jest dopiero szesnasta.  Położyła się i próbowała zasnąć, jednak tylko się kręciła, nie mogąc się ułożyć, więc zrezygnowała i wyszła na balkon. Miała piękny widok na gmach opery, wpatrywała się w niego przez chwilę, tylko chwilę, ponieważ Helena Bonham Carter szybko się nudziła.
   - Koniec. – powiedziała sama do siebie, zrezygnowanym tonem.
Usiadła na fotelu i włączyła telewizor. Leciała akurat powtórka Oscarów. Hilary Swank właśnie odbierała nagrodę za najlepszą rolę pierwszoplanową.
   - No to chyba jakiś żart. - burknęła. – Świetnie, gratuluję Hilary! Zostaje mi tylko napchać się czymś bardzo kalorycznym i powiadomić agenta, że kończę karierę. Ostatecznie się powiesić. – jak zwykle dramatyzowała. – Już widzę te nagłówki za 20 lat : „Ponad 50-cio letnia stara panna nadal bez uznania Akademii”, cholerni krytycy, pieprzcie się.
Zadzwonił telefon. Helena gwałtownie zwróciła głowę w jego kierunku „Mam nadzieję, że to nie Steve” pomyślała, nie miała ochoty  znowu gadać z nim godzinami o scenariuszu „Nowokainy”.
   - Halo? – niepewnie podniosła słuchawkę.
  - Bardzo przepraszam, że przeszkadzam, pani Carter, nazywam się Tim Burton, jestem reży…
   - Tak, tak, wiem, pan nakręcił „Edwarda Nożycorękiego”… - Helena była zaskoczona, pewnie by nie uwierzyła, że dzwoni do niej Tim Burton, gdyby nie znała jego głosu, ale widziała go w telewizji, była pewna, że to on.
   - Nie chciałbym, żeby zrozumiała mnie pani źle, bo… naprawdę nie chcę pani urazić, tylko tak pomyślałem… ja kręcę film i… jakby to powiedzieć, pani jest pierwszą osobą, o której pomyślałem, że mogłaby zagrać szympansa. – ostatnią część zdania wypowiedział bardzo szybko i trochę niewyraźnie. – Ale to naprawdę nie jest obraźliwe z mojej stro…
   - Nie ! Ja się z panem absolutnie zgadzam. – Helena się roześmiała.
   - Naprawdę? To cudownie! To znaczy nie to, że… wie pani.
   - Ja wiem, ale pan chyba nie do końca wie co chciałby pan powiedzieć. – Helena była wyraźnie rozbawiona.
   - Nie, nie, ja wiem… bo kręcę ten film i …
   - A jaki film pan kręci, jeśli można …?
   - Można! Oczywiście, że można, to ma być remake serialu z lat 60-tych, „Planeta Małp”, nie wiem czy pani sły…
   - Jasne, że znam ten serial, kto go nie zna? – Helena po raz kolejny dobitnie przerwała mu w pół zdania, nie zauważyła nawet jak bardzo mężczyzna jest zestresowany.
   - Tak? To dobrze, tak… ale chodzi o to, że gdyby może miała pani czas, gdyby pani zechciała, to może przyszłaby pani na casting… jeśli jest pani zainteresowana tym filmem… który i tak pewnie nie będzie dobry. – powiedział tak cicho, jakby miał nadzieje, że kobieta nie usłyszy.
   - Ale gdzie i kiedy, bo tego jeszcze pan nie powiedział.
   - Ojej, przepraszam, w Londynie, na Oksfordzie, 7 grudnia, od 8:00 do 17:00.
   - Jestem w Australii…
   - Och, szkoda, przepraszam, że pani przeszkodzi…
   - Nie ma sprawy. – Helena starała się brzmieć najdelikatniej jak potrafiła.
   - To do usłyszenia.
   - Do usłyszenia.
„Brzmiał na bardzo zawiedzionego” pomyślała Helena po odłożeniu słuchawki. Zrobiło się jej go szkoda, był przecież taki miły i uprzejmy, „Szkoda, że nie ma więcej takich facetów.” – przeleciało jej przez głowę, przypominając sobie wszystkie swoje poprzednie miłostki. Kenneth… tak, Kenneth to naprawdę fantastyczny gość, ale Helena zawsze wiedziała, że nigdy nie powinni byli tego zaczynać, dlatego ich związek tak szybko się skończył. Nie mogła znieść poczucia winy, Emma była jej przyjaciółką, a Ken jej mężem. To było złe, bardzo złe. Wiedziała, że teraz już by tego nie zrobiła. Była młoda, głupia, na tyle głupia, żeby zniszczyć małżeństwo kogoś tak jej bliskiego. Teraz miała 34 lata i była prawie pewna, że nie zrobiłaby tego nawet obcej kobiecie.

***
   Tim ze zrezygnowaniem odłożył słuchawkę.
   - Do usłyszenia … ty kretynie, przecież już się nie usłyszycie. – mówił patrząc w lustro. – Ewidentnie dała ci do zrozumienia, że nie przyjdzie, a ty wyjeżdżasz z tekstem „do usłyszenia ” .
   - Z kim rozmawiałeś, kochanie? – Lisa weszła do sypialni. Jak zwykle nienaganna, umalowana, ubrana w obcisłą, jasną sukienkę, która idealnie eksponowała wszystkie jej atuty.

                                                  *Lisa Marie Smith, 1999*

   - Z aktorką… wiesz, w sprawie „Planety Małp”.
   - Jaką aktorką? Powinnam czuć się zagrożona? – zaśmiała się lekko, ale jak zwykle bardzo zalotnie.
   - Heleną Bonham Carter…
   - Ach, czyli nic mi nie grozi. – uśmiechnęła się kpiąco.
   - Tak myślisz? Czemu?
   - Och, błagam, Timi. Widziałeś ją ? Wygląda jakby żywcem wylazła z któregoś z twoich filmów, poważnie. – teraz już śmiała się na całego.
   - Ja myślę, że jest całkiem ładna.
   - Ty nigdy nie miałeś gustu do kobiet. – szepnęła mu do ucha. – Dlatego mnie nie doceniasz. – uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek. – Ubieraj się, wychodzimy.
   - Gdzie?
   - Jak to gdzie? Na kolację z Mary i Kevinem. Nie mówiłam ci?
   - Nie, nie mówiłaś. – Niezdarnie przejechał dłonią po twarzy.
   - No nic, w takim razie teraz mówię. Ubieraj się, misiu.
   - Wiesz jak nie lubię takich wypadów… nie przepadam za Kevinem.
   - A Mary?
   - To jest twoja działka, ja z nią nawet nie rozmawiam.
   - Ale co takiego zrobił ci Kevin? To miły facet.
   - Nic mi nie zrobił, ale cały czas gada o roślinkach; opowiada mi o tym, że kupił sobie jabłoń i posadził w ogrodzie, jak ścina róże,  podlewa tulipany…  wybacz, nie moje klimaty.
   - W kółko tylko narzekasz i narzekasz, co z tego, że nie twoje klimaty? Ciebie to najlepiej zostawić w domu, bo się nie nadajesz do kontaktów z ludźmi. Cały czas jesteś ponury i nieprzyjemny dla naszych przyjaciół.
   - Twoich przyjaciół, Lisa! Nie naszych.
Chwilę stał i z irytacją patrzył na swoją narzeczoną, potem wyszedł z pokoju.
   - Ubieraj się, masz poł godziny! – krzyknęła za nim Lisa, niewzruszona jego słowami.

***
  Zadzwonił budzik, Helena otworzyła oczy. Jednak udało jej się zasnąć w nocy, chociaż nie pamiętała jak. Spała tylko kilka godzin, ale czuła się w miarę wypoczęta. W głowie miała mnóstwo myśli. Trochę się z tym męczyła. Śnił się jej, nie wiedziała dlaczego, to przecież dziwne, nigdy się nawet nie spotkali i rozmawiali ze sobą tylko jeden krótki raz. A jednak cały czas o nim myślała, głównie żałowała, że jest tak daleko od Londynu. Gdyby tylko była bliżej… na pewno poszłaby na ten casting. Przecież nic by jej nie zaszkodziło, zawsze warto próbować, nawet jeśli miałaby nie dostać tej roli.
Wstała, umyła się i ubrała, usiadła przed lustrem, żeby się uczesać. „I tak idę na plan, po co się czesać?” pomyślała. Spojrzała na zegarek, miała jeszcze prawie godzinę, włączyła telewizor. „Latała” po kanałach w poszukiwaniu czegoś godnego uwagi, nagle mignęła jej znajoma twarz. Cofnęła, to był Tim Roth, siedział na kanapie w jakimś programie, stwierdziła, że zobaczy co ma do powiedzenia jej kolega po fachu.
   - Masz w planach jakąś nową produkcję? – podpytywał prowadzący.
  - Nie bardzo mogę o tym mówić, bo producenci mnie rozstrzelają… - tu zaśmiał się bardzo teatralnie. - …ale mogę powiedzieć, że reżyserem będzie Tim Burton, zdjęcia ruszą na początku przyszłego roku, ponieważ jeszcze nie mamy pełnej obsady, więcej nie powiem.

Nagle coś tknęło Helenę. „To nie może być przypadek…może powinnam pojechać do Londynu?” – pomyślała marszcząc brwi. 


                                                   *Maxim, 2001*

3 komentarze:

  1. Zajebiste, napiszę tylko tak krótko teraz, ale od pierwszego zdania zaczęłam uwielbiać twojego bloga.
    Tilena <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prosu genialne :3 Tego się nie czyta - to się pochłania i od razu czuć w tym Helenę ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne opowiadanie *.* Tilena! ♥
    Przypomniałaś mi o jakże cudownej piosence "I don't wanna miss a thing" i teraz znowu zaczęłam słuchać jej na okrągło <3
    Czekam na kolejne rozdziały, a tymczasem zapraszam do mnie (a raczej do mnie i mojej przyjaciółki Marceli ):3 http://ourlove--stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń