poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 5
   Helena nigdy nie pomyślałaby, że przyzwyczai się aż tak szybko. Nie zdążył minąć właściwie miesiąc, kiedy przestała zauważać dziwactwa reżysera. Dostrzegła w nim za to dużo innych interesujących cech takich jak poczucie humoru czy nadmierną skromność. Był wyjątkowo zamknięty w sobie i zagadkowy, a ona lubiła rozwiązywać zagadki. Czasami, kiedy kręcono sceny bez jej udziału, siadała niedaleko i obserwowała jego zachowanie. Po tygodniu tych obserwacji wiedziała już po czym można rozpoznać czy jest zadowolony z gry aktorów, czy przeciwnie. Bawiło ją to, że za każdym razem, gdy orientował się, że na niego patrzy, automatycznie się prostował, robił poważną minę i szybko odwracał wzrok. „Dziwne, pracujemy ze sobą miesiąc, a właściwie nie rozmawiamy.” – przyszło jej do głowy któregoś razu. Co prawda, czekała aż to on się do niej odezwie, ale w końcu do niej dotarło, że to może w ogólne nie nastąpić. Najgorsze była świadomość tego, iż to z jej własnej winy on się krępuje. Nie była dla niego wyjątkowo miła przy kilku „starciach” jakie mieli, można by było nawet rzec, że trochę podcięła mu skrzydła. „Cholera, nic dziwnego, że teraz boi się nawet na mnie spojrzeć – przemknęło jej przez myśl. – No tak, czyli ja będę musiała wyciągnąć dłoń pierwsza… ale nie dzisiaj.”
   O godzinie 19:00 była już pod swoim domem. „ Muszę wreszcie zdać na prawo jazdy i kupić samochód. – przypomniała sama sobie po raz setny. – Mam dosyć tego, że cały czas ktoś musi mnie podwozić.”
   - Miałaś być o wpół do.
   - Mamo! Znowu mnie przestraszyłaś. Mogłabyś chociaż stać na widoku jak na mnie czekasz, a nie chować się za krzakami.
   - Tak jest zabawniej. – Elena uśmiechnęła się sama do siebie. – Widzę, że coś jest nie tak.
   - Wszystko jest jak najbardziej „tak”. – nie mogła znaleźć klucza w torebce, co jeszcze bardziej ją rozdrażniło.
   - Helena…
   - Poczekaj, szukam klucza.
   - Ale, ja tylko…
   - Mamo, chwilę!
   - Dobrze. – westchnęła.
Po dogłębnym przeszukaniu całej torebki zorientowała się, że klucz wystaje jej z kieszeni.
   - Jasna cholera. – wycedziła przez zęby otwierając drzwi.
   - Właśnie to chciałam ci powiedzieć. Gdybyś czasami mnie słuchała zyskałabyś sporo czasu.
   - Przepraszam cię. – automatycznie zmieniła ton na bardzo łagodny.
   - W takim razie, skoro już się dogadałyśmy, mów co jest grane. Wyraźnie się czymś zadręczasz.
   - Dlaczego ty zawsze wszystko wiesz? – westchnęła.
   - Jestem psychologiem, ale przede wszystkim jestem twoją matką, znam cię.
   - Tak, tak, gdybym dostawała jednego funta za każdym razem, kiedy mówisz : „Jestem twoją matką.” i dwa funty przy : „Jestem psychologiem” to już nie musiałabym pracować. – uśmiechnęła się złośliwie.
   - Nie zgrywaj cwaniactwa, bo tego nie lubię i nie zmieniaj tematu.
   - W takim razie, proszę, zaczynaj przesłuchanie.
   - Który?
   - Sprecyzuj.
   - Aktor, reżyser, scenarzysta, charakteryzator, kompozytor, czy może operator kamery? Kto tym razem?
   - Reżyser. – westchnęła ciężko. „Dlaczego ona zawsze wszystko przewidzi?”
   - Znowu!
   - Oj, mamo, nie znowu, bo Ken był bardziej aktorem. Tim jest stuprocentowym reżyserem.
  - A co ty się zawsze tak miotasz pomiędzy reżyserami, a aktorami? Nie mogłabyś znaleźć kogoś normalnego? Nie mówię, że ich nie lubię, bo są mili, ale może lepiej by było, gdyby to był ktoś kto nie jest osobą aż tak publiczną, nie sądzisz?
   - Nie wiem, bo nie próbowałam.
   - Pogadaj z ojcem.
   - Wiem, miałam do niego jechać, dawno się nie widzieliśmy.
   - Nie, Helena. Pogadaj z nim o tym reżyserze.
   - Z tatą? Po co?
   - Nie wiem, może tym razem podziel się z nim informacjami. Ja podchodzę do tego za bardzo emocjonalnie. Znowu będę marudzić, a ty narzekać, lepiej idź do ojca.
   - Dobra, żebyś wiedziała, że pójdę. Ale w sobotę, bo w środku tygodnia nie mogę.
   - A przychodź kiedy tylko chcesz.
   - Tylko mu powiedz, że przyjdę, żeby znowu nie stwierdził, że przychodzę rzadko, nigdy się nie zapowiadając i w najmniej odpowiednich momentach. – zaśmiała się.

***
   - Jak zwykle, raz na miesiąc i w najgorszym momencie. Czy ty wiesz co to jest telefon? – przywitał ją Raymond Bonham Carter siedząc w salonie na swoim wózku i oglądając telewizję.
   - Mama miała ci powiedzieć. – Helena odwróciła się w stronę kuchni. – Nie mogłaś powiedzieć?
   - Tak jest zabawniej. – Elena weszła do salonu i uściskała córkę. – Poza tym dla taty nigdy nie ma odpowiedniego momentu, cały czas jest czymś zajęty, prawda Ray?
    - Inteligentny człowiek zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie, prawda Hellie?
   - Tak jest. – roześmiała się.
   - To ja was zostawię, a wy sobie porozmawiajcie. – matka wyszła z salonu i zamknęła drzwi.
   - Dobra, zanim zacznę, tato, pamiętaj, że to był jej pomysł, żebym męczyła tym ciebie, nie mój.
   - To straszne, kiedy tak zaczynasz, bo już wiem o czym będziemy rozmawiać… ale chyba nie wróciłaś do tego swojego aktorzyny, co?
   - Nie, nie wróciłam. W ogóle to zawsze chciałam spytać, czemu ty go nigdy nie lubiłeś?
   - Nie zasługiwał na ciebie.
   - Tak? Ja myślę, że wręcz przeciwnie.
   - Helena, z tą urodą i tym talentem jesteś warta miliony.
   - Powtarzasz mi to od 26 maja 1966 roku. – zaśmiała się.
   - I mam rację. – uśmiechnął się.

Raymond był fantastycznym człowiekiem, który uwielbiał swoją pracę, ale najwyżej cenił rodzinę. Ponad wszystko jednak kochał swoją córkę. Zawsze powtarzał, że wiele w życiu osiągnie. Uwielbiał na nią patrzeć kiedy grała, zawsze był na wszystkich jej przedstawieniach szkolnych, konkursach, później sztukach teatralnych, widział wszystkie jej filmy i seriale, nawet te, w których grała maleńkie epizody. Jednak jednej rzeczy w życiu nie mógł sobie wybaczyć. Helena brała udział w ogólnokrajowym konkursie recytatorskim, kiedy miała 13 lat. Wygrała. Została wybrana spośród setek osób w Anglii, jego córka. I właśnie wtedy Raymonda nie było na widowni. Ten jeden, jedyny raz  nie mógł tam być, a ona wygrała. Ten konkurs ostatecznie przesądził o tym, że będzie aktorką, a on leżał wtedy w szpitalu, po wylewie, całkowicie sparaliżowany. Od tamtej pory już nigdy nie podniósł się z wózka. Nigdy też nie dowiedział się, że właśnie dzięki temu Helena zdecydowała się wysłać swoje zdjęcia do agencji reklamowej. Gdyby wtedy tego nie zrobiła nie byłaby teraz w tym miejscu, w którym jest. Przecież to właśnie dzięki zwykłej reklamie zainteresowali się nią reżyserzy. Tego ojcu nie powiedziała, chociaż zawsze chciała.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz