Rozdział 5
Helena nigdy nie
pomyślałaby, że przyzwyczai się aż tak szybko. Nie zdążył minąć właściwie
miesiąc, kiedy przestała zauważać dziwactwa reżysera. Dostrzegła w nim za to
dużo innych interesujących cech takich jak poczucie humoru czy nadmierną
skromność. Był wyjątkowo zamknięty w sobie i zagadkowy, a ona lubiła
rozwiązywać zagadki. Czasami, kiedy kręcono sceny bez jej udziału, siadała
niedaleko i obserwowała jego zachowanie. Po tygodniu tych obserwacji wiedziała
już po czym można rozpoznać czy jest zadowolony z gry aktorów, czy przeciwnie.
Bawiło ją to, że za każdym razem, gdy orientował się, że na niego patrzy,
automatycznie się prostował, robił poważną minę i szybko odwracał wzrok.
„Dziwne, pracujemy ze sobą miesiąc, a właściwie nie rozmawiamy.” – przyszło jej
do głowy któregoś razu. Co prawda, czekała aż to on się do niej odezwie, ale w
końcu do niej dotarło, że to może w ogólne nie nastąpić. Najgorsze była świadomość
tego, iż to z jej własnej winy on się krępuje. Nie była dla niego wyjątkowo
miła przy kilku „starciach” jakie mieli, można by było nawet rzec, że trochę
podcięła mu skrzydła. „Cholera, nic dziwnego, że teraz boi się nawet na mnie
spojrzeć – przemknęło jej przez myśl. – No tak, czyli ja będę musiała wyciągnąć
dłoń pierwsza… ale nie dzisiaj.”
O godzinie 19:00
była już pod swoim domem. „ Muszę wreszcie zdać na prawo jazdy i kupić
samochód. – przypomniała sama sobie po raz setny. – Mam dosyć tego, że cały
czas ktoś musi mnie podwozić.”
- Miałaś być o wpół
do.
- Mamo! Znowu mnie
przestraszyłaś. Mogłabyś chociaż stać na widoku jak na mnie czekasz, a nie
chować się za krzakami.
- Tak jest
zabawniej. – Elena uśmiechnęła się sama do siebie. – Widzę, że coś jest nie
tak.
- Wszystko jest jak
najbardziej „tak”. – nie mogła znaleźć klucza w torebce, co jeszcze bardziej ją
rozdrażniło.
- Helena…
- Poczekaj, szukam
klucza.
- Ale, ja tylko…
- Mamo, chwilę!
- Dobrze. –
westchnęła.
Po dogłębnym przeszukaniu całej torebki zorientowała się, że
klucz wystaje jej z kieszeni.
- Jasna cholera. –
wycedziła przez zęby otwierając drzwi.
- Właśnie to
chciałam ci powiedzieć. Gdybyś czasami mnie słuchała zyskałabyś sporo czasu.
- Przepraszam cię. –
automatycznie zmieniła ton na bardzo łagodny.
- W takim razie,
skoro już się dogadałyśmy, mów co jest grane. Wyraźnie się czymś zadręczasz.
- Dlaczego ty zawsze
wszystko wiesz? – westchnęła.
- Jestem
psychologiem, ale przede wszystkim jestem twoją matką, znam cię.
- Tak, tak, gdybym
dostawała jednego funta za każdym razem, kiedy mówisz : „Jestem twoją matką.” i
dwa funty przy : „Jestem psychologiem” to już nie musiałabym pracować. –
uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie zgrywaj
cwaniactwa, bo tego nie lubię i nie zmieniaj tematu.
- W takim razie,
proszę, zaczynaj przesłuchanie.
- Który?
- Sprecyzuj.
- Aktor, reżyser,
scenarzysta, charakteryzator, kompozytor, czy może operator kamery? Kto tym
razem?
- Reżyser. –
westchnęła ciężko. „Dlaczego ona zawsze wszystko przewidzi?”
- Znowu!
- Oj, mamo, nie
znowu, bo Ken był bardziej aktorem. Tim jest stuprocentowym reżyserem.
- A co ty się zawsze
tak miotasz pomiędzy reżyserami, a aktorami? Nie mogłabyś znaleźć kogoś
normalnego? Nie mówię, że ich nie lubię, bo są mili, ale może lepiej by było,
gdyby to był ktoś kto nie jest osobą aż tak publiczną, nie sądzisz?
- Nie wiem, bo nie
próbowałam.
- Pogadaj z ojcem.
- Wiem, miałam do
niego jechać, dawno się nie widzieliśmy.
- Nie, Helena.
Pogadaj z nim o tym reżyserze.
- Z tatą? Po co?
- Nie wiem, może tym
razem podziel się z nim informacjami. Ja podchodzę do tego za bardzo
emocjonalnie. Znowu będę marudzić, a ty narzekać, lepiej idź do ojca.
- Dobra, żebyś
wiedziała, że pójdę. Ale w sobotę, bo w środku tygodnia nie mogę.
- A przychodź kiedy
tylko chcesz.
- Tylko mu powiedz, że przyjdę, żeby znowu nie
stwierdził, że przychodzę rzadko, nigdy się nie zapowiadając i w najmniej
odpowiednich momentach. – zaśmiała się.
***
- Jak zwykle, raz na
miesiąc i w najgorszym momencie. Czy ty wiesz co to jest telefon? – przywitał
ją Raymond Bonham Carter siedząc w salonie na swoim wózku i oglądając
telewizję.
- Mama miała ci
powiedzieć. – Helena odwróciła się w stronę kuchni. – Nie mogłaś powiedzieć?
- Tak jest
zabawniej. – Elena weszła do salonu i uściskała córkę. – Poza tym dla taty
nigdy nie ma odpowiedniego momentu, cały czas jest czymś zajęty, prawda Ray?
- Inteligentny
człowiek zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie, prawda Hellie?
- Tak jest. –
roześmiała się.
- To ja was
zostawię, a wy sobie porozmawiajcie. – matka wyszła z salonu i zamknęła drzwi.
- Dobra, zanim
zacznę, tato, pamiętaj, że to był jej pomysł, żebym męczyła tym ciebie, nie
mój.
- To straszne, kiedy
tak zaczynasz, bo już wiem o czym będziemy rozmawiać… ale chyba nie wróciłaś do
tego swojego aktorzyny, co?
- Nie, nie wróciłam.
W ogóle to zawsze chciałam spytać, czemu ty go nigdy nie lubiłeś?
- Nie zasługiwał na
ciebie.
- Tak? Ja myślę, że
wręcz przeciwnie.
- Helena, z tą urodą
i tym talentem jesteś warta miliony.
- Powtarzasz mi to
od 26 maja 1966 roku. – zaśmiała się.
- I mam rację. –
uśmiechnął się.
Raymond był fantastycznym człowiekiem, który uwielbiał swoją pracę,
ale najwyżej cenił rodzinę. Ponad wszystko jednak kochał swoją córkę. Zawsze
powtarzał, że wiele w życiu osiągnie. Uwielbiał na nią patrzeć kiedy grała,
zawsze był na wszystkich jej przedstawieniach szkolnych, konkursach, później
sztukach teatralnych, widział wszystkie jej filmy i seriale, nawet te, w
których grała maleńkie epizody. Jednak jednej rzeczy w życiu nie mógł sobie
wybaczyć. Helena brała udział w ogólnokrajowym konkursie recytatorskim, kiedy
miała 13 lat. Wygrała. Została wybrana spośród setek osób w Anglii, jego córka.
I właśnie wtedy Raymonda nie było na widowni. Ten jeden, jedyny raz nie mógł tam być, a ona wygrała. Ten konkurs
ostatecznie przesądził o tym, że będzie aktorką, a on leżał wtedy w szpitalu,
po wylewie, całkowicie sparaliżowany. Od tamtej pory już nigdy nie podniósł się
z wózka. Nigdy też nie dowiedział się, że właśnie dzięki temu Helena
zdecydowała się wysłać swoje zdjęcia do agencji reklamowej. Gdyby wtedy tego
nie zrobiła nie byłaby teraz w tym miejscu, w którym jest. Przecież to właśnie
dzięki zwykłej reklamie zainteresowali się nią reżyserzy. Tego ojcu nie
powiedziała, chociaż zawsze chciała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz