Rozdział 6
Nikt by nie pomyślał, że praca na planie „Planety Małp”
będzie leciała tak szybko. Helena nawet się nie obejrzała, a już był koniec
kwietnia. Już prawie cały film był nakręcony, zostało tylko kilka scen.
Niestety nie scen z Heleną, która miała zakończyć pracę na planie 28 kwietnia.
- To co, Hellie,
jutro się ze wszystkimi żegnamy. – zagadnął Tim Roth, który również nakręcił
już wszystkie swoje sceny, przed wejściem do studia.
- Tak… - westchnęła.
- …już jutro.
- Trochę smutno, ale
pociesza mnie fakt, że nie odchodzę sam jeden.
- Wielu z nas
odchodzi. – spojrzała na niego smutnymi oczami. – Zostaje tylko kilkoro, w tym
Mark.
- Wiem, on
jeszcze ma tu sporo do zrobienia.
- Sceny początkowe,
prawda?
- Tak, tak.
- To co, wchodzimy?
W gruncie rzeczy tylko popatrzeć, bo i tak nie mamy nic do roboty.
- Ostatni dzień na
planie „Planety Małp” uważam za rozpoczęty. – powiedział, po czym otworzył
drzwi.
- Gdzie są wszyscy?
– Helena rozejrzała się.
- Nie wiem.
- Chodź, wejdziemy
do drugiej sali.
Stanęli jak wmurowani. Tim Burton siedział na swoim krześle i
wpatrywał się w ziemię. Kiedy zorientował się, że ktoś wszedł zerwał się i
spojrzał na nich ze zdziwieniem.
- Nikt wam nie
powiedział?
- O czym? – Helena
zrobiła wielkie oczy.
- Skoczyliśmy.
Nagraliśmy ten film.
- Ale moment… jak
to, przecież…
- Nagraliśmy to
wszystko w nocy. Nie było tego jednak wiele.
- W takim razie co
tu robisz?
- Myślę.
- Aha… to może my
nie będziemy przeszkadzać. – Tim Roth zaczął się powoli kierować w stronę
wyjścia.
- Ja zostanę.
- Jak chcesz,
Hellie, powiadomcie mnie tylko jak będziecie organizować coś z okazji końca
zdjęć.
- Ach, to, ma być w
czwartek.
- OK, to ja się
jeszcze dokładniej dowiem, o której od Marka… to cześć, Hellie, cześć, Tim.
- Pa. – Helena
pomachała mu z uśmiechem.
- Dlaczego nie
poszłaś z nim?
- Nie wiem. Może nie
chciałam, żebyś siedział tu sam… - spojrzała na niego niepewnie, ale nawet nie
drgnął, więc odważyła się iść dalej. – Gdzie masz Lisę?
- Pewnie w domu.
- To dlaczego z nią
nie jesteś.
- Musiałem trochę…
odpocząć.
- Od niej?
- Przeprowadzasz
jakieś śledztwo?! – prawie krzyknął i gwałtownym ruchem skierował głowę w jej
stronę.
- Masz rację,
przepraszam, chyba jednak pójdę. – prawie wyszeptała i odwróciła się w kierunku
drzwi.
- Nie, czekaj! To ja
przepraszam… nie wychodź.
Helena zmierzyła go zaciekawionym spojrzeniem. Wyglądał jak
siedem nieszczęść, cały ubrany na czarno, z podkrążonymi, smutnymi oczami i
trzęsącymi się dłońmi. Przysunęła drugie krzesełko i usiadła obok niego. Już
nic nie powiedział, więc ona też się nie odzywała. Siedzieli tak i patrzyli
sobie w oczy rozumiejąc się bez słów, później przestawiali i każde patrzyło w
innym kierunku, ale po jakimś czasie ich spojrzenia znowu się spotykały. Trwało
to około 10 minut.
- Dziękuję. –
odezwał się w końcu.
- Za co?
- Za to, że nic nie
mówisz, że po prostu tu jesteś i nie musisz już nic robić.
- Nie sądzę, żeby to
było coś wartego podziękowania.
- Ja sądzę, że jest.
- Pamiętasz kiedy
pod koniec lutego pierwszy raz się do ciebie odezwałam? – pokiwał głową, więc
kontynuowała. – Przeprosiłam, cię, a ty powiedziałeś, że to nie było nic co
byłoby warte przeprosin. Nie powiedziałam tego wtedy na głos, ale ja sądzę, że
było. I myślę, że po tym jak się zachowywałam na początku naszej znajomości
byłam ci coś winna. Dlatego nie wyszłam z Timem, tylko zostałam. To coś w
rodzaju naprawiania swoich błędów. Nie rozmawialiśmy często, chociaż po tym jak
cię przeprosiłam od czasu do czasu się do siebie odzywaliśmy. Teraz wszystko
się skończyło i nagle poczułam straszny smutek i żal, że nie rozmawialiśmy.
Przestraszyłam się, bo wiem, że kiedy skończą się już wszystkie premiery i tego
typu rzeczy, to każde z nas pójdzie w swoją stronę i nie wiem czy będziemy
mieli okazję się jeszcze zobaczyć. Tak bardzo mi przykro, że tak wyszło… bo
naprawdę cię bardzo polubiłam, chociaż przyznam, że na początku myślałam, że
jesteś trochę nienormalny i nawet nie wiesz jak mi teraz głupio, tak strasznie
się pomyliłam. – po całym tym monologu zamilkła, jakby ją zmęczyło to co
powiedziała.
Tima zamurowało. Kompletnie nie wiedział co ma powiedzieć.
„Powiedziała, że mnie lubi. – pomyślał. – Ona naprawdę mnie lubi.” Spojrzał na
nią z szeroko otwartymi oczami i zastanawiał się nad tym jak mógłby teraz
odpowiedzieć.
- Nie musi tak
być. – w końcu zdobył się na słowa. –
Nie musimy urywać kontaktów. Mieszkamy w tym samym mieście, poza tym, przecież
są telefony.
- Wiem, że są. –
uśmiechnęła się delikatnie. – Nie sądzę, żeby Lisa była zadowolona, jeśli nie
zniknęłabym z waszego życia.
- Ja i ona nie mamy
„naszego życia”, jest tylko jej życie i moje.
- Nie może być aż
tak źle.
- Jest
beznadziejnie. Z dnia na dzień gorzej, ona wysysa ze mnie całą radość i
energię, Helena. To jest toksyczny związek, ona mnie zatruwa. – schował twarz w
dłoniach.
- Zamierza jechać na
tą imprezę w czwartek?
- Myślisz, że
przepuściłaby okazję pilnowania mnie? Nie ma szans.
- O której to jest?
- O 16:00, chcesz
przyjść? – spojrzał na nią z nadzieją.
- Jak wszyscy to
wszyscy, dlaczego miałabym nie przyjść?
- Nie lubisz jej.
- Ona mnie też nie i
co z tego? – uśmiechnęła się promiennie.
- A jeśli dojdzie do
spięć?
- To staniesz po jej
stronie, ja sobie poradzę. – zaśmiała się.
- Nie chcę stawać po
jej stronie.
- Musisz.
- Ale nie chcę.
- Tim, chcesz czy
nie, to jest twoja narzeczona, więc nie marudź.
- Podjechać po
ciebie?
- Mam jechać z nią w
jednym samochodzie? Chcesz wysadzić nas w powietrze?– zażartowała.
- Racja, w sumie
głupi pomysł.
- Nie martw się,
zorganizuję sobie transport.
- W porządku, tylko,
żebyś tam była. – uśmiechnął się.
***
Był czwartek,
godzina 10:00, Helena jeszcze spała, gdyż, jak zwykle, zapomniała nastawić
budzik. Z pięknego snu, w którym odbierała Oscara, wyrwał ją telefon.
- O Boże, a to kto.
– wybełkotała sennie z jeszcze zamkniętymi oczami.
Wstała, założyła kapcie i pobiegła po telefon.
- Halo?
- Helena!
- Tim… która jest
godzina?
- Po dziesiątej,
cholera, obudziłem cię.
- Zapomniałam
nastawić budzik, więc chwała ci za to, bo nie wiem do której bym spała.
Dzwonisz z konkretnego powodu?
- Lisy nie będzie!
- Jak to, dlaczego?
- Godzinę temu
wyleciała do Los Angeles, do swoich rodziców, wraca za tydzień. Podjadę po
ciebie przed 16:00.
- To naprawdę
smutne, że tak się cieszysz, kiedy jej nie ma. – zaśmiała się.
- Boże, tydzień bez
narzekania, toż to błogosławieństwo. – zażartował.
- To będę czekała
przed 16:00.
- OK, tylko nie
zapomnij.
- Nie martw się.
Odłożyła słuchawkę i spojrzała w lustro uśmiechając się sama
do siebie. „To może być całkiem miły dzień – pomyślała zadowolona. – może nawet
jeden z najlepszych.” Poszła do kuchni zrobić śniadanie, a kiedy postawiła
talerz z kanapkami na stole, zorientowała się, że wcale nie jest głodna.
Włączyła telewizor i trafiła na show Davida Lettermana. Na kanapie siedział
Ewan McGregor i opowiadał o swoim nowym filmie „Moulin Rouge!”. „Nigdy nie
miałam okazji z nim grać. – pomyślała. – Może kiedyś się trafi, to całkiem
dobry aktor.”
Przez następne 3-4
godziny nie miała nic do roboty, więc snuła się po domu, niczym duch, od czasu
do czasu oglądając telewizję, czytając książkę, czy odkurzając. W końcu, kiedy
przeczytała prawie 200 stron książki, obejrzała kilka średnio ciekawych
programów i odkurzyła wszystkie pokoje, okazało się, że za chwilę wpół do
czwartej, a ona jeszcze nawet nie zaczęła się szykować. Szybko poszła wziąć
prysznic, po czym stanęła przed swoją szafą zastanawiając się co założyć. „Co
mi tam” – pomyślała biorąc pierwszą lepszą sukienkę z brzegu. Trafiła na
różową, w drobne kwiatki, którą ostatni raz miała na sobie, kiedy promowała „Podziemny
Krąg”. Spięła włosy w luźny kok, z którego wychodziły pojedyncze loki i
nałożyła makijaż. Stwierdziła, że tym razem trochę mocniej podkreśli oczy,
chociaż nigdy tego nie robiła. Kiedy stanęła gotowa przed lustrem było za
dziesięć czwarta. „Jakimś cudem się wyrobiłam. – pomyślała – Na dodatek
wyglądam całkiem nieźle.” Zadzwonił domofon .”Już przyjechał!”. Podbiegła do
słuchawki i nacisnęła przycisk otwierający furtkę, po czym szybko poszła
otworzyć drzwi. Kiedy go zobaczyła uśmiechnęła się sama do siebie. Nie był już
taki zmarnowany jak wtedy, kiedy widziała go ostatnio. Teraz wyglądał
promiennie, a z twarzy nie schodził mu uśmiech. Jednak nadal był ubrany na
czarno i miał swoje okulary z niebieskimi szkłami.
- Nigdy ich nie
zdejmujesz? – zapytała patrząc na czarne oprawki.
- Czasami zdarza
się, że w nich śpię. – uśmiechnął się jeszcze szerzej, na co Helena zareagowała
śmiechem. – Ślicznie wyglądasz. – trochę się zmieszał i odwrócił wzrok.
- Dziękuję, jesteś
milutki. Wejdź, a ja szybko pobiegnę po torebkę. – zeszła mu z drogi.
- Ładnie tu.
- Moja mama się
ucieszy, pomagała urządzać. Z resztą mamy prawie identyczne gusty… tata sądzi,
że wszystkiego tu za dużo. Ja uważam, że im większy przepych, tym lepiej.
Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję.
- To rozgość się, a
ja zaraz wracam.
Wyszła, a Tim zaczął z ciekawością przechadzać się po
przytulnym, trochę przeładowanym saloniku. „Ślicznie tu. – przemknęło mu przez
myśl – Naprawdę ładnie.” Podszedł do komody. Przyglądał się fotografiom, na których
mała Helena siedziała na kanapie z braćmi, tańczyła, szła do komunii. W oczy
rzuciło mu się zdjęcie, na którym nastoletnia dziewczyna przytula mężczyznę na
wózku. Wziął je do ręki i patrzył przez chwilę.
- Co robisz? –
Helena stała w drzwiach – To mój tata. – powiedziała zabierając mu fotografię i
odkładając ją z powrotem na komodę. – Jest sparaliżowany.
- Przykro mi…
- Nie szkodzi, z tym
da się żyć, a on jest silnym człowiekiem, już dawno się z tym pogodził. Jak my
wszyscy.
- Jak to się stało?
- Wylew. Miałam
trzynaście lat, moi bracia po osiemnaście i dziewiętnaście. Wtedy przestałam
być dzieckiem.
Przez dłuższy czas panowała cisza. Tim nie wiedział co
powiedzieć, tak bardzo jej współczuł. Wyglądała tak pięknie. „Dlaczego to spotkało
właśnie ją? – pytał sam siebie.” Uśmiechnęła się, to był najbardziej uroczy
uśmiech jaki w życiu widział.
- To jak, idziemy? –
zapytała.
- Tak, jasne.
Wsiedli do
samochodu, Helena miała swoje purpurowe buty na obcasach, przez co prawie się
przewróciła, natrafiając na dziurę w chodniku. I pewnie by leżała, gdyby nie
Tim, który zareagował natychmiastowo i ją złapał. Przez większość drogi
wpatrywała się w okno.
- Mogę pogłośnić? –
zapytała w końcu, kiedy usłyszała, w radiu, pierwsze dźwięki „I Don’t Wanna
Miss a Thing” ,w wykonaniu Aerosmith.
- Tak, pewnie.
- Uwielbiam to.. –
powiedziała po czym zaczęła cichutko śpiewać.
Spojrzał na nią z uśmiechem. Lisa, w przeciwieństwie do
samego Tima, nienawidziła tej piosenki. Wyłączała radio za każdym razem, kiedy
ją słyszała. Może dlatego tak bardzo podobało mu się teraz pogłaśnianie na cały
regulator. Wiedział, że jego dziewczyna wybuchłaby z wściekłości, gdyby dowiedziała
się, że on jedzie sobie z Heleną Bonham Carter na imprezę z okazji zakończenia
zdjęć i słucha Aerosmith.
- Więc jednak
przepuściła okazję, żeby cię pilnować. – zagadnęła Helena, kiedy piosenka się
skończyła.
- Co? A, tak, jej
mama złamała nogę, ktoś musiał się nią zająć.
- A ojciec?
- Pracuje.
- No tak… robiła
sobie nos?
- Nie. – zaśmiał
się. – Nos nie, usta i piersi.
- Po co?
- Nie wiem, chyba po
to, żeby się dowartościować.
- Przykre. Ja nigdy
sobie tego nie zrobię. Nawet jeśli będę bardzo stara i bardzo brzydka.
- Nie będziesz
brzydka. Jesteśmy na miejscu.
- Świetnie. –
uśmiechnęła się wysiadając.
Weszli do
restauracji, a raczej dużego, bardzo drogiego baru. Wszystko było w wystroju
„Planety Małp”. Były tam rekwizyty i maski z planu.
- Cześć! – Tim Roth
ucałował Helenę i podał rękę Burtonowi. – Nie wiedziałem, że będziesz, Hellie.
- Lubię zaskakiwać.
– roześmiała się serdecznie.
- I zawsze ci się
udaje. – jak zwykle z nią flirtował.
***
Tim naprawdę
świetnie się bawił w towarzystwie swoich przyjaciół z planu. Szczególnie, kiedy
ona była obok. Za każdym razem czekał tylko, aż się na niego spojrzy trochę
nieprzytomnymi już, od alkoholu, oczami i zapyta czy znowu z nią zatańczy.
Swoją drogą, świetnie tańczyła. Szkoda tylko, że przez większość wieczoru z
Rothem. Tim go lubił, ale irytował go sposób w jaki rozmawiał z Heleną.
Bezustannie ją podrywał. Jednak ona była inteligentna, pozwalała mu na to do
pewnego momentu, a później spławiała jedną ciętą ripostą. Chyba nawet ją to
bawiło.
Kiedy podjechali pod
jej dom była kompletnie pijana. Nie było szans na to, żeby sama weszła, musiał
ją zaprowadzić. Ledwo szła, ale mówiła jak najęta i to nawet całkiem do rzeczy.
Podała mu klucz, a on otworzył drzwi. Kiedy weszli do środka chciał ją puścić,
ale zachwiała się i złapał ją w ostatniej chwili. „I co ja teraz z nią zrobię?
– zastanawiał się – Przecież nie mogę zostawić jej tu samej w takim stanie.”
- Cholera, ale
jestem zmęczona. – wybełkotała.
- Zaprowadzę cię do
łóżka. Gdzie jest sypialnia?
- Jakbym pamiętała
to sama bym trafiła. – zaczęła się śmiać.
- Jak to możliwe, że
nawet kompletnie zalana jesteś urocza?
- Nie wiem. –
zachichotała znowu.
Kiedy znalazł już sypialnie, położył ją do łóżka i przykrył
kocem. Chciał już wychodzić. Zamknął cicho drzwi od pokoju.
- Wracaj! – usłyszał
nagle zza drzwi.
- Co się stało?
- Nie wychodź.
- Mam zostać dopóki
nie zaśniesz?
- Usiądź. – wskazała
na fotel obok łóżka. – A teraz zostań i nie próbuj się wymykać. – szepnęła, po
czym zamknęła oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz