poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 11

   - Tim!
   - Jezu, co się stało? – ledwo przytomny zerwał się z kanapy.
   - Co robisz w moim apartamencie?
   - Bo ja wiem, ty piłaś mniej, powinnaś pamiętać.
   - Mniej, ale i tak dużo.
   - Daj mi jakiś lek przeciwbólowy, bo umrę.
   - Od kaca się nie umiera… ty chyba nie często pijesz, co?
   - Nie ma okazji. Zawsze prowadzę po imprezach, więc… jasna cholera! Jak my wróciliśmy do hotelu?
   - No przecież mówię ci,  że nic nie pamiętam, to co się głupio pytasz?
   - Matko kochana, mój samochód! – wstał i wybiegł z pokoju.
   - A leki przeciwbólowe? –krzyknęła za nim, ale już nie słyszał. – No pięknie. – powiedziała sama do siebie.  Usiadła na fotelu patrząc na Paryż  przez przeszkloną ścianę. Zaczęła się zastanawiać jak będzie, kiedy wrócą do Londynu. Apartament miała do końca tygodnia, Tim także, a był dopiero wtorek, to mnóstwo czasu. „Co można robić przez sześć dni? – myślała gorączkowo – Zwiedzać nie ma co, już wszędzie byłam… no nic, coś się wymyśli.” Zadzwonił telefon.
   - Halo?
   - Możesz mi wyjaśnić tą pijacką wiadomość, którą łaskawie nagrałaś na moją sekretarkę?
   - Co zrobiłam?! Chryste Panie… mam nadzieje, że tylko do ciebie, Eddie.
   - Ja też. Twój wizerunek to mój wizerunek.
   - Jednak jestem w gorszej sytuacji… mówiłam coś ciekawego?
   - Och tak, bełkotałaś, co prawda, ale całkiem interesująco.
   - Co?
   - Wspomniałaś coś o tym, że jesteś z Burtonem.
   - No to świetnie, miałam się do was wybrać o powrocie i wszystkim to oznajmić… ale już za późno, prawda? Bo mój brat to pepla i wszyscy już wiedzą.
   - No… tak się składa, że tak.
   - Wiedziałam.
   - No, ale wiesz jak jest, po prostu mnie zaskoczyłaś. Tym bardziej, że byłaś kompletnie zalana.
   - Dobra, daj spokój.
   - No to gdzie masz tego swojego faceta?
   - Przed chwilą wybiegł z pokoju krzycząc coś o samochodzie.
   - Co?
   - Kiedyś ci opowiem, teraz wybacz, ale muszę wziąć coś na ból głowy.
   - Jasne, pa.
   - Pa, Ed.
   Siedziała, po turecku, na krześle w kuchni, czekając, aż wróci. Jeżeli w ogóle miał zamiar wracać. „A co jeśli będzie tak samo jak z Kennethem? Jeśli wszystko rozpadnie się z wielkim hukiem,  a ja znowu popadnę w jakieś załamanie nerwowe? To może być bardzo nieszczęśliwa historia. Co jeśli będzie? Nie mam pojęcia co robię, może nawet go kocham, ale nie mam pewności czy nam się w ogóle ułoży. A jeśli mnie zostawi? Jak Lisę. Nie, nie jestem jak Lisa… ale z drugiej strony, skoro wcześniej był w dwóch poważnych związkach, z czego oba okazały się tylko zauroczeniem, to jakie mogą być szanse na to, że nie jest tak tym razem? Nie chcę już łez, napadów histerii, samotności, przeraża mnie to. Tak bardzo bym chciała, żeby wszystko się ułożyło, bo jeśli nie to co ze mną będzie? Co będzie z nim… co będzie z nami?” – jej chaotyczne myśli przerwał trzask drzwi.
   - Czy ty sobie wyobrażasz, że dotarliśmy bez żadnej stłuczki… nie wiem jak udało mi się tyle przejechać w takim stanie i nie trafić do rowu. Jakiś cud. – usiadł przy stole naprzeciwko niej. – Co? –  uśmiechnął się, kiedy zorientował się, że Helena nieustannie się w niego wpatruje.
   - Nie nic. Tak sobie rozmyślam.
   - Nad czym?
   - Nad przyszłością.
   - Już planujesz nam przyszłość?
   - Nie, nie planuję. Myślę tylko jak może być i jak bym nie chciała, żeby było.
   - To znaczy?
   - Daj spokój, są lepsze tematy.
   - To czemu myślisz o przyszłości?
   - Bo się boje.
   - Czego?
   - Tego, że wszystko runie. Po raz kolejny.
   - Daj spokój. – powiedział czule. – Będzie dobrze. Zobaczysz.
   - Mam nadzieję.
   - Obiecuję ci to.
   - Nie obiecuj jeśli nie możesz dotrzymać…
   - Skoro obiecałem to znaczy, że mogę i przestań już o tym myśleć. Zrobimy herbatę i obejrzymy jakąś komedię. Potem pójdziemy się przejść.
   - Jaką komedię?
   - Ty wybierasz.
   - W takim razie „Zmowa Pierwszych Żon”.
   - Czemu akurat to?
   - Bo ten film pokazuje, że życie singielki może być lepsze od życia mężatki. – uśmiechnęła się zadziornie.
   - Nie jesteś singielką.
   - A jeśli jeszcze będę?
   - Nie będziesz.
   - A jeśli…?
   - Dobra, obejrzymy ten film. Ale nadal powtarzam : NIE BĘDZIESZ.
   - Nie masz pewności.
   - Nie dopuszczę do tego, żebyś mi umknęła. Za długo na ciebie czekałem.
   - To ja czekałam, kiedy byłeś z Lis…
   - Nie. Ja całe życie na ciebie czekałem. I wiedziałem, że w końcu uda mi się cię znaleźć.
   - Wiesz co? Zmieniłam zdanie.
   - Na temat…?
   - Chcę obejrzeć komedię romantyczną. Widziałeś może „Masz Wiadomość”?
   - Nie, to jest z… Tomem Hanksem, tak?
   - Tak, sprzed trzech lat. – uśmiechnęła się. – Chyba będzie nam potrzebny laptop.
   - A, tak, już przynoszę. – potrząsnął głową z roztargnieniem tak uroczo, że nie Helena nie potrafiła powstrzymać uśmiechu.

 ***
   - Wszystko spakowałeś?
   - Tak, wszystko. – Tim stał z walizką w drzwiach do pokoju swojej dziewczyny, która właśnie, z trudem, zapinała walizkę.
   - Na pewno? – wyprostowała się. – Nie mogę jej zapiąć. – westchnęła zrezygnowana.
   - Daj, pomogę. Może na niej usiądziesz, a ja zapnę? – uśmiechnął się trochę głupio.
   - Dobra. –zaśmiała się. – Ale mam nadzieje, że to nie miało znaczyć, że jestem ciężka. – usiadła na walizce.
   - Absolutnie nie, ty jesteś jak wykałaczka.
   - Uwielbiam te twoje „komplementy”. – parsknęła śmiechem
   - Ale to naprawdę nie są żadne przytyki. Ślicznie wyglądasz. – zapiął walizkę i spojrzał na Helenę.
   - Ty też. – przez chwilę zachowała powagę, ale w końcu nie wytrzymała i znowu zaczęła się śmiać.
   - Jesteśmy jak „Piękna i Bestia”. – również się zaśmiał.
   - No nie przesadzaj. – powiedziała czule wstając z walizki. – Jesteś bardziej jak króliczek. Takie kochane, puchate zwierzątko z diastemą. – pocałowała go w policzek.
   - Króliczkiem to możesz być prędzej ty.
   - Ja chyba nie ten rodzaj kobiety. – posłała mu rozbawione spojrzenie.
   - Powiem ci jak zobaczę cię w różowej halce. – stłumił śmiech.
   - Nigdy nie zobaczysz, nie noszę halek, a już na pewno nie różowych.
   - Może lepiej, wolałbym czarną.
   - Co ty z tym czarnym? Opanuj się. – po raz kolejny się roześmiała.
   - Lubię czarny. Jest tak samo zepchnięty na bok jak ja. Pasuje do mnie.
   - Chodź, bo spóźnimy się na samolot.
   - Tak jest, szefowo.
   - Szefowo?
   - Tak, szefowo. To tak nawiązując do tego, że lubisz mi mówić co mam robić. – uśmiechnął się. – Ale wcale mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie.
   - Dobra, naprawdę powinniśmy już iść. Trzeba się jeszcze wymeldować.
  
***
   - Chodź ze mną na kolację. – powiedział szybko zanim zamknęła drzwi od samochodu.
   - No co ty, przez tydzień codziennie chodziliśmy razem na śniadania, obiady, kolacje i wszędzie gdzie było możliwe.
   - No właśnie, nie wiem czy się za bardzo nie przyzwyczaiłem, a raczej… uzależniłem.
   - O której?
   - Teraz jest… 16, to tak o 19 do ciebie podjadę.
   - Nie spóźnij się.
   -Nie spóźnię.
   - Trzymam cię za słowo. Nie znoszę spóźnialstwa.
   - Wiem, przez tydzień powtarzałaś.
   - Chcę, żebyś zapamiętał, skoro już mamy być parą. Dobra, idę, mam trzy godziny na to, żeby się rozpakować i chwilę odpocząć, także au revoir i do zobaczenia.
   - Do wieczora. – machnął jej na pożegnanie.
   Helena weszła do domu i od razu rzuciła się na kanapę. „Jak to dobrze wrócić do domu. – myślała – Było miło, ale jednak dom to dom.” Po dwudziestu minutach zaczęła żmudny proces rozpakowywania, tak, to było to czego szczególnie nie lubiła w podróżach. W końcu wrzuciła większość rzeczy do prania z myślą, że zrobi to na drugi dzień, a teraz poogląda telewizję.
   O 18:55 czekała na Tima ubrana w czarną, prostą sukienkę, która, mimo swojej zwyczajności, bardzo ładnie się prezentowała. Ku zdziwieniu Heleny, domofon zadzwonił punkt 19, a po chwili w drzwiach stanął Tim w BŁĘKITNEJ koszuli.
   - Ojej, nie jesteś cały na czarno.
  - I się nie spóźniłem. – przypomniał.
   - Owszem, nie spóźniłeś się. Gdzie mnie zabierasz?
   - Mogę być dzisiaj romantykiem?
   - Jeśli chcesz. – uśmiechnęła się.
   - W takim razie nie powiem ci gdzie, to będzie niespodzianka. Mam nadzieje, że lubisz niespodzianki…?
   - Zależy jakie. Jeśli przyjemne to jak najbardziej.
   - W takim razie powinno ci się spodobać, chodź.
   - Już idę, idę. – złapała torebkę i zamknęła drzwi.

***
    - Kocham cię. – Helena stanęła jak wmurowana, kiedy zobaczyła stolik dla dwojga w środku wielkiego ogrodu różanego.
   - Naprawdę? – zaśmiał się.
   - Tak… nie… to znaczy  tak, ale nie dlatego, że postawiłeś mi stolik w środku ogrodu. To byłoby płytkie, nie jestem pły…
   - Wiem, że nie jesteś. – podszedł do stolika i odsunął jej krzesło.
   - Obiecaj mi coś.
   - Hm?
   - Obiecaj mi…- podeszła bliżej i oparła brodę o jego ramie, jednocześnie szepcząc mu do ucha. – Obiecaj, że to nie będzie „związek na pięć minut”.
   - Żartujesz? – obrócił twarz ku niej. – Planuję mieć z tobą dzieci. – spojrzał na nią tak, jakby to było oczywiste, na co zareagowała delikatnym uśmiechem.
   - W takim razie chcę, żeby nasze dzieci miały wyobraźnie po tacie.
   - Wyobraźnie tak, urodę może już nie. – zaczął się śmiać.
   - To twoje zdanie.
   - Błagam cię, przecież…
   - Dla mnie jesteś idealny.
   - Spójrz na mnie…
   - Przecież patrzę.
   - Jesteśmy jak piękna i bestia.
   - Jesteśmy jak Jack i Sally, żadne z nas nie jest typowe.
   - Jack i Sally? – zaśmiał się ponownie. – Dlaczego akurat Jack i Sally?
   - Bo oni zostali razem do końca bajki.
   - Życie to nie bajka.
   - JESZCZE nie. – spojrzała na niego znacząco.

***
   Dwie godziny później trafili do domu Heleny, trochę podpici, bardzo zadowoleni, szaleńczo w sobie zakochani. Na miejscu nalali sobie jeszcze po lampce wina…. po dwie lampki. Właściwie to pochłonęli całą butelkę. Nic dziwnego, że pod wpływem emocji i silnych uczuć, którymi Helena darzyła Tima, gdzieś po północy, zdecydowała się, a prawidłowo to jej pijane oblicze zadecydowało, namiętnie go pocałować. Co zadziałało magicznie, gdyż niecałe pięć minut później oboje byli już prawie nadzy.
   - Nie wolisz przenieść się do sypialni? – spytała całkiem do rzeczy.
   - Wszystko jedno. – zsunął powoli ramiączka jej stanika.
   - To chodź.
   - Jak sobie życzysz.
Jak powiedzieli, tak zrobili, a chwile później kochali się bez reszty pochłonięci sobą nawzajem. Tim delikatnie całował ją po szyi, od czasu do czasu szepcząc czułe słówka, przez co Hellie czuła się zupełnie jak w śnie. Nigdy nie sądziła, że będzie w stanie tak bardzo się zadurzyć.  Patrząc na niego nie potrafiła wyobrazić sobie jak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby nagle zniknął. „Nie, nie zniknie, nie może. To cały mój świat, najlepsze co mnie w życiu spotkało. Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa, umrę z żalu jak mnie zostawi! – tu w jej głowie nastała cisza, dalej napajała się cudowną chwilą, która nadal trwała. – Nie! A jeśli zaczniemy się kłócić i to ja odejdę? Co jeśli nie będziemy mogli się dogadać, jeśli przez awantury wszystko się rozpadnie?”
   - Tim… - wyszeptała.
   - Tak? – przerwał rytmiczne ruchy.
   - A co jeśli coś pójdzie nie tak?
   - To znaczy?
   - Jeśli nasze charaktery się nie zgadzają.

   - O to się nie martw. – uśmiechnął się. – Jeśli się nie zgadzają, to jestem w stanie zmienić swój tak, żeby się dopasował. – po tych słowach nie miała już więcej wątpliwości. Tim Burton musiał być mężczyzną jej życia.




                       Jako bonus dodaję mój filmik o Tilenie, enjoy! :D

3 komentarze:

  1. Przeczytałam całe opowiadanie jednym tchem <3 Bosko piszesz i świetnie to wszystko wymyśliłaś i uważam, że opisałaś to wszystko bardzo podobnie do tego jak się poznali w rzeczywistości :)
    Kocham Helenę i Tima *-*
    A wideo na końcu też jest super <333

    OdpowiedzUsuń
  2. genialne opowiadanie! Wzruszyłam się,dokładnie tak wyobrażam sobie historię Tileny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już dodawałam jeden komentarz, ale jeśli chodzi o tak wspaniałe opowiadanie jeden to stanowczo za mało! <3
    Przeczytałam je w ciągu jednego wieczoru. Doprowadziłaś mnie do śmiechu, wzruszenia i wielu innych emocji, za które do końca nie ręczę :D
    Dokładnie tak wyobrażałam sobie historię Tima i Heleny ♥
    Chylę czoła i (powtórzę to ponownie) czekam na dalsze rozdziały :3
    http://ourlove--stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń