Rozdział 11
- Tim!
- Jezu, co się
stało? – ledwo przytomny zerwał się z kanapy.
- Co robisz w moim
apartamencie?
- Bo ja wiem, ty
piłaś mniej, powinnaś pamiętać.
- Mniej, ale i tak
dużo.
- Daj mi jakiś lek
przeciwbólowy, bo umrę.
- Od kaca się nie
umiera… ty chyba nie często pijesz, co?
- Nie ma okazji.
Zawsze prowadzę po imprezach, więc… jasna cholera! Jak my wróciliśmy do hotelu?
- No przecież mówię
ci, że nic nie pamiętam, to co się głupio
pytasz?
- Matko kochana, mój
samochód! – wstał i wybiegł z pokoju.
- A leki
przeciwbólowe? –krzyknęła za nim, ale już nie słyszał. – No pięknie. –
powiedziała sama do siebie. Usiadła na
fotelu patrząc na Paryż przez
przeszkloną ścianę. Zaczęła się zastanawiać jak będzie, kiedy wrócą do Londynu.
Apartament miała do końca tygodnia, Tim także, a był dopiero wtorek, to mnóstwo
czasu. „Co można robić przez sześć dni? – myślała gorączkowo – Zwiedzać nie ma
co, już wszędzie byłam… no nic, coś się wymyśli.” Zadzwonił telefon.
- Halo?
- Możesz mi wyjaśnić
tą pijacką wiadomość, którą łaskawie nagrałaś na moją sekretarkę?
- Co zrobiłam?!
Chryste Panie… mam nadzieje, że tylko do ciebie, Eddie.
- Ja też. Twój
wizerunek to mój wizerunek.
- Jednak jestem w
gorszej sytuacji… mówiłam coś ciekawego?
- Och tak,
bełkotałaś, co prawda, ale całkiem interesująco.
- Co?
- Wspomniałaś coś o
tym, że jesteś z Burtonem.
- No to świetnie,
miałam się do was wybrać o powrocie i wszystkim to oznajmić… ale już za późno,
prawda? Bo mój brat to pepla i wszyscy już wiedzą.
- No… tak się
składa, że tak.
- Wiedziałam.
- No, ale wiesz jak
jest, po prostu mnie zaskoczyłaś. Tym bardziej, że byłaś kompletnie zalana.
- Dobra, daj spokój.
- No to gdzie masz
tego swojego faceta?
- Przed chwilą
wybiegł z pokoju krzycząc coś o samochodzie.
- Co?
- Kiedyś ci opowiem,
teraz wybacz, ale muszę wziąć coś na ból głowy.
- Jasne, pa.
- Pa, Ed.
Siedziała, po
turecku, na krześle w kuchni, czekając, aż wróci. Jeżeli w ogóle miał zamiar
wracać. „A co jeśli będzie tak samo jak z Kennethem? Jeśli wszystko rozpadnie
się z wielkim hukiem, a ja znowu popadnę
w jakieś załamanie nerwowe? To może być bardzo nieszczęśliwa historia. Co jeśli
będzie? Nie mam pojęcia co robię, może nawet go kocham, ale nie mam pewności
czy nam się w ogóle ułoży. A jeśli mnie zostawi? Jak Lisę. Nie, nie jestem jak
Lisa… ale z drugiej strony, skoro wcześniej był w dwóch poważnych związkach, z
czego oba okazały się tylko zauroczeniem, to jakie mogą być szanse na to, że
nie jest tak tym razem? Nie chcę już łez, napadów histerii, samotności,
przeraża mnie to. Tak bardzo bym chciała, żeby wszystko się ułożyło, bo jeśli
nie to co ze mną będzie? Co będzie z nim… co będzie z nami?” – jej chaotyczne
myśli przerwał trzask drzwi.
- Czy ty sobie
wyobrażasz, że dotarliśmy bez żadnej stłuczki… nie wiem jak udało mi się tyle
przejechać w takim stanie i nie trafić do rowu. Jakiś cud. – usiadł przy stole
naprzeciwko niej. – Co? – uśmiechnął
się, kiedy zorientował się, że Helena nieustannie się w niego wpatruje.
- Nie nic. Tak sobie
rozmyślam.
- Nad czym?
- Nad przyszłością.
- Już planujesz nam
przyszłość?
- Nie, nie planuję.
Myślę tylko jak może być i jak bym nie chciała, żeby było.
- To znaczy?
- Daj spokój, są
lepsze tematy.
- To czemu myślisz o
przyszłości?
- Bo się boje.
- Czego?
- Tego, że wszystko
runie. Po raz kolejny.
- Daj spokój. –
powiedział czule. – Będzie dobrze. Zobaczysz.
- Mam nadzieję.
- Obiecuję ci to.
- Nie obiecuj jeśli
nie możesz dotrzymać…
- Skoro obiecałem to
znaczy, że mogę i przestań już o tym myśleć. Zrobimy herbatę i obejrzymy jakąś
komedię. Potem pójdziemy się przejść.
- Jaką komedię?
- Ty wybierasz.
- W takim razie
„Zmowa Pierwszych Żon”.
- Czemu akurat to?
- Bo ten film
pokazuje, że życie singielki może być lepsze od życia mężatki. – uśmiechnęła
się zadziornie.
- Nie jesteś
singielką.
- A jeśli jeszcze
będę?
- Nie będziesz.
- A jeśli…?
- Dobra, obejrzymy
ten film. Ale nadal powtarzam : NIE BĘDZIESZ.
- Nie masz pewności.
- Nie dopuszczę do
tego, żebyś mi umknęła. Za długo na ciebie czekałem.
- To ja czekałam,
kiedy byłeś z Lis…
- Nie. Ja całe życie
na ciebie czekałem. I wiedziałem, że w końcu uda mi się cię znaleźć.
- Wiesz co?
Zmieniłam zdanie.
- Na temat…?
- Chcę obejrzeć
komedię romantyczną. Widziałeś może „Masz Wiadomość”?
- Nie, to jest z…
Tomem Hanksem, tak?
- Tak, sprzed trzech
lat. – uśmiechnęła się. – Chyba będzie nam potrzebny laptop.
- A, tak, już
przynoszę. – potrząsnął głową z roztargnieniem tak uroczo, że nie Helena nie potrafiła
powstrzymać uśmiechu.
***
- Wszystko
spakowałeś?
- Tak, wszystko. –
Tim stał z walizką w drzwiach do pokoju swojej dziewczyny, która właśnie, z
trudem, zapinała walizkę.
- Na pewno? –
wyprostowała się. – Nie mogę jej zapiąć. – westchnęła zrezygnowana.
- Daj, pomogę. Może
na niej usiądziesz, a ja zapnę? – uśmiechnął się trochę głupio.
- Dobra. –zaśmiała
się. – Ale mam nadzieje, że to nie miało znaczyć, że jestem ciężka. – usiadła
na walizce.
- Absolutnie nie, ty
jesteś jak wykałaczka.
- Uwielbiam te twoje
„komplementy”. – parsknęła śmiechem
- Ale to naprawdę
nie są żadne przytyki. Ślicznie wyglądasz. – zapiął walizkę i spojrzał na
Helenę.
- Ty też. – przez
chwilę zachowała powagę, ale w końcu nie wytrzymała i znowu zaczęła się śmiać.
- Jesteśmy jak
„Piękna i Bestia”. – również się zaśmiał.
- No nie przesadzaj.
– powiedziała czule wstając z walizki. – Jesteś bardziej jak króliczek. Takie
kochane, puchate zwierzątko z diastemą. – pocałowała go w policzek.
- Króliczkiem to
możesz być prędzej ty.
- Ja chyba nie ten
rodzaj kobiety. – posłała mu rozbawione spojrzenie.
- Powiem ci jak
zobaczę cię w różowej halce. – stłumił śmiech.
- Nigdy nie
zobaczysz, nie noszę halek, a już na pewno nie różowych.
- Może lepiej,
wolałbym czarną.
- Co ty z tym
czarnym? Opanuj się. – po raz kolejny się roześmiała.
- Lubię czarny. Jest
tak samo zepchnięty na bok jak ja. Pasuje do mnie.
- Chodź, bo spóźnimy
się na samolot.
- Tak jest, szefowo.
- Szefowo?
- Tak, szefowo. To
tak nawiązując do tego, że lubisz mi mówić co mam robić. – uśmiechnął się. –
Ale wcale mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie.
- Dobra, naprawdę
powinniśmy już iść. Trzeba się jeszcze wymeldować.
***
- Chodź ze mną na
kolację. – powiedział szybko zanim zamknęła drzwi od samochodu.
- No co ty, przez
tydzień codziennie chodziliśmy razem na śniadania, obiady, kolacje i wszędzie
gdzie było możliwe.
- No właśnie, nie
wiem czy się za bardzo nie przyzwyczaiłem, a raczej… uzależniłem.
- O której?
- Teraz jest… 16, to
tak o 19 do ciebie podjadę.
- Nie spóźnij się.
-Nie spóźnię.
- Trzymam cię za
słowo. Nie znoszę spóźnialstwa.
- Wiem, przez
tydzień powtarzałaś.
- Chcę, żebyś
zapamiętał, skoro już mamy być parą. Dobra, idę, mam trzy godziny na to, żeby
się rozpakować i chwilę odpocząć, także au
revoir i do zobaczenia.
- Do wieczora. –
machnął jej na pożegnanie.
Helena weszła do
domu i od razu rzuciła się na kanapę. „Jak to dobrze wrócić do domu. – myślała
– Było miło, ale jednak dom to dom.” Po dwudziestu minutach zaczęła żmudny
proces rozpakowywania, tak, to było to czego szczególnie nie lubiła w
podróżach. W końcu wrzuciła większość rzeczy do prania z myślą, że zrobi to na
drugi dzień, a teraz poogląda telewizję.
O 18:55 czekała na
Tima ubrana w czarną, prostą sukienkę, która, mimo swojej zwyczajności, bardzo
ładnie się prezentowała. Ku zdziwieniu Heleny, domofon zadzwonił punkt 19, a po
chwili w drzwiach stanął Tim w BŁĘKITNEJ koszuli.
- Ojej, nie jesteś
cały na czarno.
- I się nie
spóźniłem. – przypomniał.
- Owszem, nie
spóźniłeś się. Gdzie mnie zabierasz?
- Mogę być dzisiaj
romantykiem?
- Jeśli chcesz. –
uśmiechnęła się.
- W takim razie nie
powiem ci gdzie, to będzie niespodzianka. Mam nadzieje, że lubisz
niespodzianki…?
- Zależy jakie.
Jeśli przyjemne to jak najbardziej.
- W takim razie
powinno ci się spodobać, chodź.
- Już idę, idę. –
złapała torebkę i zamknęła drzwi.
***
- Kocham cię. –
Helena stanęła jak wmurowana, kiedy zobaczyła stolik dla dwojga w środku
wielkiego ogrodu różanego.
- Naprawdę? –
zaśmiał się.
- Tak… nie… to
znaczy tak, ale nie dlatego, że
postawiłeś mi stolik w środku ogrodu. To byłoby płytkie, nie jestem pły…
- Wiem, że nie
jesteś. – podszedł do stolika i odsunął jej krzesło.
- Obiecaj mi coś.
- Hm?
- Obiecaj mi…-
podeszła bliżej i oparła brodę o jego ramie, jednocześnie szepcząc mu do ucha.
– Obiecaj, że to nie będzie „związek na pięć minut”.
- Żartujesz? –
obrócił twarz ku niej. – Planuję mieć z tobą dzieci. – spojrzał na nią tak,
jakby to było oczywiste, na co zareagowała delikatnym uśmiechem.
- W takim razie
chcę, żeby nasze dzieci miały wyobraźnie po tacie.
- Wyobraźnie tak,
urodę może już nie. – zaczął się śmiać.
- To twoje zdanie.
- Błagam cię,
przecież…
- Dla mnie jesteś
idealny.
- Spójrz na mnie…
- Przecież patrzę.
- Jesteśmy jak
piękna i bestia.
- Jesteśmy jak Jack
i Sally, żadne z nas nie jest typowe.
- Jack i Sally? –
zaśmiał się ponownie. – Dlaczego akurat Jack i Sally?
- Bo oni zostali
razem do końca bajki.
- Życie to nie
bajka.
- JESZCZE nie. –
spojrzała na niego znacząco.
***
Dwie godziny później
trafili do domu Heleny, trochę podpici, bardzo zadowoleni, szaleńczo w sobie
zakochani. Na miejscu nalali sobie jeszcze po lampce wina…. po dwie lampki.
Właściwie to pochłonęli całą butelkę. Nic dziwnego, że pod wpływem emocji i
silnych uczuć, którymi Helena darzyła Tima, gdzieś po północy, zdecydowała się,
a prawidłowo to jej pijane oblicze zadecydowało, namiętnie go pocałować. Co
zadziałało magicznie, gdyż niecałe pięć minut później oboje byli już prawie
nadzy.
- Nie wolisz
przenieść się do sypialni? – spytała całkiem do rzeczy.
- Wszystko jedno. –
zsunął powoli ramiączka jej stanika.
- To chodź.
- Jak sobie życzysz.
Jak powiedzieli, tak zrobili, a chwile później kochali się
bez reszty pochłonięci sobą nawzajem. Tim delikatnie całował ją po szyi, od
czasu do czasu szepcząc czułe słówka, przez co Hellie czuła się zupełnie jak w
śnie. Nigdy nie sądziła, że będzie w stanie tak bardzo się zadurzyć. Patrząc na niego nie potrafiła wyobrazić
sobie jak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby nagle zniknął. „Nie, nie zniknie,
nie może. To cały mój świat, najlepsze co mnie w życiu spotkało. Chyba nigdy
nie byłam tak szczęśliwa, umrę z żalu jak mnie zostawi! – tu w jej głowie
nastała cisza, dalej napajała się cudowną chwilą, która nadal trwała. – Nie! A
jeśli zaczniemy się kłócić i to ja odejdę? Co jeśli nie będziemy mogli się
dogadać, jeśli przez awantury wszystko się rozpadnie?”
- Tim… - wyszeptała.
- Tak? – przerwał
rytmiczne ruchy.
- A co jeśli coś
pójdzie nie tak?
- To znaczy?
- Jeśli nasze
charaktery się nie zgadzają.
- O to się nie
martw. – uśmiechnął się. – Jeśli się nie zgadzają, to jestem w stanie zmienić
swój tak, żeby się dopasował. – po tych słowach nie miała już więcej
wątpliwości. Tim Burton musiał być mężczyzną jej życia.
Jako bonus dodaję mój filmik o Tilenie, enjoy! :D
Przeczytałam całe opowiadanie jednym tchem <3 Bosko piszesz i świetnie to wszystko wymyśliłaś i uważam, że opisałaś to wszystko bardzo podobnie do tego jak się poznali w rzeczywistości :)
OdpowiedzUsuńKocham Helenę i Tima *-*
A wideo na końcu też jest super <333
genialne opowiadanie! Wzruszyłam się,dokładnie tak wyobrażam sobie historię Tileny.
OdpowiedzUsuńJuż dodawałam jeden komentarz, ale jeśli chodzi o tak wspaniałe opowiadanie jeden to stanowczo za mało! <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam je w ciągu jednego wieczoru. Doprowadziłaś mnie do śmiechu, wzruszenia i wielu innych emocji, za które do końca nie ręczę :D
Dokładnie tak wyobrażałam sobie historię Tima i Heleny ♥
Chylę czoła i (powtórzę to ponownie) czekam na dalsze rozdziały :3
http://ourlove--stories.blogspot.com/