Rozdział 9
Jej biała suknia
powiewała na lekkim wietrze, a na twarz wpadały niesforne, jak zawsze, loki.
Szła po pięknej plaży, po złocistym piasku patrząc na błękitne morze. Z daleka
widziała ołtarz i jego – najwspanialszego człowieka na ziemi, inteligentnego,
utalentowanego, jej przyszłego męża. Przyspieszyła kroku. Chciała jak
najszybciej stać już obok niego, chciała, żeby już było po wszystkim, żeby
mieli już na palcach obrączki i mogli zacząć wspólne życie. „Helena Burton…-
myślała - …nie, to nie brzmi dobrze, chyba jednak zostanę przy nazwisku
panieńskim.” Szła teraz już bardzo szybko, ale było jej coraz trudniej się
poruszać, bukiet niebieskich róż stawał się coraz cięższy, a obcasy wbijały się
w piasek utrudniając chodzenie. Wiatr był coraz silniejszy, unosił piach, który
wpadał jej do oczu. Nagle jej wybranek zaczął się oddalać, szedł w drugą
stronę, a ona coraz słabiej widziała.
- Tim! – krzyczała
rozpaczliwie, ale on jej już nie słyszał.
Obok niej zaczęły robić się wielkie wiry piaskowe, zebrały
się chmury i rozpoczęła się burza. Morze nie było już błękitne, ale prawie
czarne, a fale mierzyły około metra. Helena się przewróciła, a jedna z nich ją
przykryła. Zadławiła się wodą i wstała. Zdjęła buty i zaczęła biec, ale
poczuła, że traci grunt pod nogami, zorientowała się, że jest w wodzie, chociaż
nie wiedziała jak i dlaczego. Coś ciężkiego pociągnęło ją na dno, Helena
próbowała wypłynąć na powierzchnię, ale nie mogła, coś ją trzymało. Spojrzała w
dół. Lisa! Zaczęła się szarpać i wyrywać, ale tamta ściągała ją coraz głębiej ,
aż w końcu zabrakło jej powietrza. Zrobiło jej się słabo, a przed oczami coraz
ciemniej.
- Nie!
Podniosła się gwałtownie i ujrzała swoją sypialnie. „Co jest
ze mną nie tak?! – pomyślała. – To nie jest normalne. W życiu nie miałam tak
chorego snu.” Zakryła oczy dłońmi i wzięła kilka głębokich oddechów, żeby się
uspokoić. Położyła się znowu i patrzyła na sufit. Bardzo chciała, żeby Tim z
nią był. Przewróciła się na bok, a łzy napłynęły jej do oczu. Nie wiedziała
dlaczego płacze, próbowała się powstrzymać, ale coś jej na to nie pozwalało.
Wtuliła twarz w poduszkę i rozpłakała się na dobre.
- Dlaczego zawsze to
robię? Po raz kolejny chciałabym angażować się w coś co od początku jest
skazane na porażkę. – szeptała.
Nie mogła już zasnąć, więc zeszła do kuchni i zrobiła
herbatę. Włączyła telewizor, natrafiła na serial BBC, „Moja Rodzinka”,
siedziała wpatrując się w ekran popijając mocnego Earl Greya. Chociaż na chwilę
udało jej się przyciszyć, przepełniony bólem i tęsknotą, krzyk serca.
***
- Cześć
słoneczko! – Helena podniosła Matildę, która zarzuciła jej małe rączki na
szyję.
- Mogę ją u
ciebie zostawić na kilka godzi? Musimy załatwić parę spraw, Fred i Rosie
zostali sami, ale małej wolałbym z nimi nie zostawiać. Wiesz jak jest. – Virginia,
żona Thomasa, zrobiła bezradną minę.
- Jasne, nie
ma sprawy. – uśmiechnęła się do bratowej.
- Dzięki, nie
wiem co byśmy bez ciebie zrobili.
- Pewnie
zatrudnili byście niańkę. Leć już, bo się spóźnicie.
- Tak,
prawda. Pa kochanie. – ucałowała córeczkę i wyszła.
- To co
robimy, hm? – postawiła dziewczynkę na podłodze.
- Rysujemy!
- Ja nie
umiem rysować, ale mogę znaleźć ci jakieś kredki i popatrzę jak ty rysujesz,
OK?
- Dobrze! –
dziewczynka entuzjastycznie pobiegła do kuchni.
Kilka minut
później obie siedziały przy stole w salonie, a Matilda tworzyła coś,
wyglądającego bardzo interesująco, na kartce papieru. Z zapałem zmieniała
kredki i nanosiła różnorodne kolory na obrazek.
- Ślicznie,
kochanie. – Helena pogłaskała ją po główce. – Poczekaj chwilę, zaraz wracam. –
powiedziała gdy zadzwonił telefon.
- Halo? –
stała w przedpokoju.
- Jesteś
bardzo zajęta?
- Czemu
pytasz?
- Chciałem
się z tobą spotkać.
- Co robi
Lisa?
- Nie wiem,
pokłóciliśmy się. Znowu.
- Zajmuję się
bratanicą, ale możesz do mnie wpaść, oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko
towarzystwu trzylatki.
- Jasne, że
nie mam. – jego głos poweselał. – Wsiadam w samochód i już jadę.
- W takim
razie ja czekam.
- Czekaj,
postaram się być jak najszybciej. – rozłączył się.
- Mati,
pamiętasz tego pana, którego ostatnio u mnie poznałaś?
- Tego, co
miał fajne okulary? – wyszczebiotała.
- Tak,
właśnie tego. – rozbawiły ją słowa dziecka. – Zaraz tu przyjdzie, dobrze?
- Ehe. A będę
mogła okulary?
- Jeśli pan
się zgodzi to tak.
Dwadzieścia
minut później usłyszała samochód na podjeździe.
- Zaraz
wracam, rysuj sobie.
Wyszła przed dom i otworzyła furtkę.
- Trochę ci
to zajęło. – oparła się o murek.
-
Przepraszam. Gdybym mógł to dotarłbym w dziesięć sekund, ale to niemożliwe. –
podszedł tak blisko, że prawie się stykali i uśmiechnął się lekko.
- Szkoda. –
odwróciła się i ruszyła w kierunku drzwi. – Idziesz?
- Tak, idę,
już idę.
Kiedy weszli do kuchni Matilda spojrzała na niego
wesoło.
- Dzień
dobry.
- Dzień
dobry. – odpowiedział czule.
- Pożyczysz
okulary? – wypaliła prosto z mostu.
-
Oczywiście, że tak. – zdjął je i podał dziewczynce.
- Dziękuję! –
założyła je, co prawda zakrywały jej pół twarzy i co chwilę się zsuwały, ale
mała była zachwycona.
- Co tam
rysujesz?
- Ciocię.
- Pokaż. –
usiadł obok. – Ślicznie! Rysujesz lepiej ode mnie.
- Lubisz
rysować?
- Pewnie!
- A
narysujesz coś? – podsunęła mu kartkę z uroczym uśmiechem.
- Czemu nie?
– wziął czarną kredkę.
- Nie
wiedziałam, że rysujesz. – Helena zajrzała mu przez ramię.
- Od tego
zaczynałem. Tworzyłem animacje dla Disneya.
- To mnie
zaskoczyłeś… znowu. – oparła dłonie o jego ramiona.
- Jeszcze nie
raz będę cię zaskakiwał. – roześmiał się.
- Na to
liczę.
- Bardzo
ładnie wyglądasz. – spojrzał w górę, żeby się jej przyjrzeć.
- Dziękuję,
ty też. – zaśmiała się.
- Nie żartuj.
- Nie
żartuje. Dzisiaj nawet nie masz aż takich cieni pod oczami jak zwykle.
- Ach. To
pewnie dlatego, że udało mi się w nocy zasnąć.
- A mnie
akurat dzisiaj nie… ale jak to „udało ci się” ?
- Cierpię na
bezsenność. Ogólnie to faszeruje się lekami nasennymi, ale nie zawsze pomagają.
Masz może farby?
- Tu są! –
Matilda podsunęła pudełeczko.
- Dziękuję,
słoneczko.
- Kolejna
rzecz jakiej się o tobie dowiaduję. – Helena wróciła do tematu.
- A ty czemu
nie mogłaś spać? – kontynuował nanosząc farby.
- Śniły mi
się jakieś koszmary.
- Jakie?
- Głupoty,
nie warto opowiadać. Skończyłeś? – starała się jak najszybciej zmienić temat,
nie chciała, żeby dowiedział się o tym, że w jej snach jest jej narzeczonym.
- Już prawie.
- To ja? –
nachyliła się nad rysunkiem.
- Tak jest.
Mam nadzieję, że się nie obrazisz.
- Obrazić
się? To jest fantastyczne!
- Myślisz? –
zaśmiał się.
- Nie
kłamałabym. Uwielbiam wszystko co jest inne i oryginalne. Ten rysunek na pewno
nie jest typowy.
- Nie wiem
czy zauważyłaś, ale ja w ogóle nie jestem typowy.
- Przecież
już tyle razy mówiłam, że cię lubię. – uśmiechnęła się promiennie, opierając
się o stół tak, że jej twarz była obok jego twarzy.
- To lubimy
się ze wzajemnością.
- Będziesz
mężem cioci? – wypaliła niespodziewanie dziewczynka.
- Matilda! –
Helena spojrzała na nią z oburzeniem.
- Niestety,
raczej nie. – posłał dziewczynce uśmiech.
- Szkoda,
lubię cię.
- Ja ciebie
też.
- A ciocię?
- Ciocię też.
Nawet bardzo.
- To czemu
nie będziesz jej mężem?
- To
skomplikowane, kiedyś ci wytłumaczę. – westchnęła Helena.
- Obejrzymy
film? – mała odłożyła przybory do rysowania.
- Jaki?
- Ty wybierz.
- Może
„Miasteczko Halloween” ? – spojrzała dyskretnie na Tima.
- Tak!
- A nie
będzie się po tym bała? – zapytał Burton z niepokojem.
- Widziała to
dobre siedem razy. – roześmiała się.
- Naprawdę? –
uniósł brwi z zaskoczeniem, a Matlida pokiwała głową z zapałem. – I chcesz to
obejrzeć jeszcze raz?
- Tak! –
dziewczynka podbiegła, złapała go za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę salonu. –
No chodź! Mamy to na płycie! A ty to lubisz?
- Można by
tak powiedzieć.
- No to
chodź!
- Helena…?
- Już idę. – rozczulił
ją widok Tima z dzieckiem, o którym zawsze marzył, ale nic nie powiedziała.
***
- …ale
zadzwoń jak wrócisz.
- Tak, tak,
wiem, ale teraz naprawdę muszę już się szykować. Pa, mamo. – rozłączyła się
szybko, żeby matka nie zdążyła zacząć następnego monologu.
- To co
robimy z włosami. – Maya, jej fryzjerka, kosmetyczka oraz przyjaciółka,
posadziła ją na fotelu.
- Nie wiem,
rób co chcesz.
- Mogę je
wyprostować?
- Będę
wyglądała dziwnie. – zaśmiała się – Ale w sumie, czemu nie?
- Jeszcze je
trochę przedłużymy.
- OK… ile
mamy czasu?
- Premiera
jest o 16, tak? To jeszcze ponad prawie siedem godzin, powinnyśmy się wyrobić.
- W kółko te
premiery i premiery… Jakby nie można było zrobić jednej światowej zamiast
dziesięciu w różnych krajach.
-
Najważniejsze są Londyńska i Amerykańska.
- Jedną już
mam, na szczęście, za sobą. Jeszcze Amerykańska. No, ostatecznie Paryska, też
jest dosyć ważna. Na resztę chyba nie przyjdę.
- Ach, Paryż,
Paryż. Uwielbiam to miasto.
- Ja też. –
Helena uśmiechnęła się na samą myśl. – Szkoda tylko, że Smith uprzykrzy mi tam
życie.
- Dasz radę.
- Wiem.
Jednak wolałabym, żeby jej tam nie było.
- Dzisiaj
będziesz miała przezroczystą kieckę, na pewno ją przebijesz. – parsknęła
śmiechem.
- Chyba, że
ona przyjdzie w samej bieliźnie. W sumie to nie byłoby nic nowego.
- On chyba
nie za bardzo ją kocha, co?
- Nie. Chyba
nie.
- Lepiej dla
ciebie.
- Przestań!
Nie mów tak. I tak mam na czole naklejkę : „ROZBIJA ZWIĄZKI”, nie mam zamiaru
utwierdzać wszystkich w tym przekonaniu.
- Czyli już
do końca życia będziesz do niego wzdychać z daleka?
- Nie. Tylko
do czasu, aż ją rzuci.
- To niech to
zrobi teraz.
- Ja mu tego
nie powiem.
- Jak tam
sobie chcesz.
***
- Szybciej,
musimy już wychodzić.
- No przecież
już idę.
- Zawsze
musisz się tak grzebać?
- Największe
gwiazdy zawsze się spóźniają, Timi.
- Czyli
Helena będzie później? Szkoda.
- Co ty
powiedziałeś? – Lisa spojrzała na niego z wściekłością.
- To, że
Helena jest jedyną aktorką w tym filmie, która miała nominację do Oscara.
- A jednak go
nie dostała. – uśmiechnęła się wrednie
- Koniec,
wychodzimy.
***
- Hellie…
łał, zaskoczyłaś mnie. – Mark zrobił wielkie oczy.
- Mnie też i
wyglądasz fantastycznie. – wtrącił się Roth.
- Dziękuję. –
uśmiechnęła się. – Tim i Lisa już przyjechali?
- Aaaa i tu
jest pies pogrzebany! – Tim Roth wyszczerzył zęby.
- Nie wiem o
co ci chodzi.
- Chcesz być
od niej lepsza? Niepotrzebnie. Nie miałaby z tobą szans nawet jakbyś miała na
sobie worek.– Mark zmierzył ją od góry do dołu. – Co nie zmienia faktu, że
fajna ta sukienka.
- Cieszę się,
że ci się podoba.
- O,
spójrzcie, przyjechali.
- Nareszcie!
– odwróciła się gwałtownie i posłała uroczy uśmiech Timowi, a, po chwili,
gardzące spojrzenie Lisie.
- Myślałem,
że się spóźnisz.
- Słucham?
- Nie,
nieważne. – roześmiał się.
- Chodźmy,
paparazzi czekają, Tim.
- Tak,
chodźmy. Chodź, Helena.
- Może lepiej
nie.
- Nalegam. –
wyciągnął do niej dłoń, na co Lisa zareagowała szybkim szarpnięciem go w drugą
stronę.
- Skoro
nalegasz. – Helena spojrzała przelotnie na czerwoną z oburzenia dziewczynę
Tima.
Robienie zdjęć trwało kilkadziesiąt sekund, po czym
Tim szybko odszedł, żeby porozmawiać z Markiem, a Helena i Lisa zostały same
przed fotoreporterami, którzy dalej robili im zdjęcia. Smith wdzięczyła się do
aparatów, a Hellie zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu Tima, kiedy już
znalazła go wśród tłumu, natychmiast do niego podbiegła.
- Chodź, jest
zajęta pozowaniem. – ze śmiechem pociągnęła go w stronę ulicy.
Przystanęli na chodniku poza czerwonym dywanem.
- Co? –
parsknął śmiechem.
-
Skorzystałam z okazji, żeby cię przed nią uratować. – uśmiechnęła się szeroko.
- W takim
razie dziękuję.
- Matilda w
kółko o tobie mówi.
- To dobrze?
- Dla mnie?
Owszem.
- Fantastyczna sukienka. Ale buty bym
zmienił. – roześmiał się.
- Chcesz być
moim stylistą? – pojrzała na niego kpiąco.
- Lepiej,
żeby nie.
- Ale za to
ja mogłabym być twoją stylistką.
- Naprawdę? A
co byś zmieniła?
- Wniosła bym trochę koloru…
- Tak jak do
mojego życia?
- Tak…
właśnie tak. – uśmiechnęła się promiennie.
- Pozwolę ci
wybrać mi koszulę na premierę w Paryżu.
- Tak! Nie
mogę się doczekać, aż wyciągnę cię z tej czerni.
- Możesz
wyciągnąć mnie z niej na stałe. – spojrzał jej w oczy.
- Spróbuję. –
pocałowała go w policzek. – A teraz musimy już chyba iść. Jak Lisa się dowie,
że specjalnie ją tam zostawiliśmy to zamieni ten wieczór w piekło.
- Racja,
chodźmy.
- Gdzie wy
byliście?! – krzyknęła Lisa Marie, kiedy już wrócili na czerwony dywan.
- Cały czas
rozmawialiśmy z Markiem.
- Mark! Przez
cały czas z tobą byli? – zapytała, a Helena spojrzała na mężczyznę ze znaczącą
miną.
- Yyyy, tak,
a czemu?
- Nie, nic. –
odpowiedziała z kwaśną miną, a Helena uśmiechnęła się z satysfakcją.
*Helena, Tim, Lisa, 2001*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz