poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 2

   Helena obserwowała Sydney, które robiło się coraz mniejsze, aż w końcu zniknęło za chmurami. Twórcy „Nowokainy” nie byli szczególnie zadowoleni, że ich główna aktorka przerywa zdjęcia, ale w ostateczności się zgodzili. Helena miała dar przekonywania. Może przyczyną były jej piękne, ciemne oczy, a może to, że potrafiła powiedzieć o pięć słów za dużo. Oczywiście nie mogła oderwać od siebie myśli dotyczących Burtona. Przecież powiedziała mu, że nie przyjdzie, co jeśli znalazł już inną aktorkę na jej miejsce? No nic, raz kozie śmierć, najwyżej wróci do Australii bez kolejnej roli. Na razie czekało ją ponad 20 godzin, niekoniecznie przyjemnej podróży, wybrała nocny lot z nadzieją, że uda jej się zasnąć.

***
   Tim nie spał całą noc. Po jakże „wspaniałym” wieczorze z ludźmi, których nie znosi użerał się z pijaną Lisą, która w stanie upojenia alkoholowego nie szczędziła mu słów krytyki. W ten właśnie sposób wreszcie usłyszał co sądzi o nim jego dziewczyna, która później nawet nie pamiętała tego, że nazwała ukochanego „nędznym filmowcem” czy „ponurym, podstarzałym dziwakiem, którego żadna by już nie chciała”.  Nie wiedział czy bardziej go to zabolało czy może zdenerwowało.  Tłumaczył sobie, że ona wcale tak nie myśli, że to wszystko przez  te parę kieliszków za dużo. Przecież go kocha, a on kocha ją. Siedział przy stole w kuchni, obserwując jak robi obiad, oczywiście w granicach swoich możliwości, bo gotować nie potrafiła nigdy. Może dlatego Tim był taki szczupły. Patrzył jak nieudolnie wkłada mięso do piekarnika i próbował sobie przypomnieć ile razy przypaliła posiłek w ciągu prawie dziesięciu lat związku. Zdjęła rękawice kuchenne i odwróciła się do niego.
   - Wszystko w porządku? – uśmiechnęła się lekko. – Wyglądasz na zmartwionego.
   - Filmem się martwię. Jutro casting do roli Ari. – odpowiedział niedbale, wyrwany z zadumy.
   - Ach, no tak, mogłam się domyślić. – Lisa usiadła przy stole. – Ty i te twoje filmy, świata poza nimi nie widzisz. Czasami mam wrażenie, że zależy ci na nich bardziej niż na mnie. – spojrzała na niego tak jakby próbowała czytać mu w myślach.
   - Wiesz, że to nieprawda. – zmierzwił nerwowo włosy. Nie lubił, kiedy rozmowa zbaczała na ten tor.
   - Nie, a skąd mam wiedzieć? – wzruszyła ramionami.
   - Proszę cię, przestań, to nie jest dobry moment na tego typu rozmowę.
   - Tak? A kiedy będzie ten „dobry moment” według pana reżysera, hm?
   - Odpuść. – Tim wstał i wyszedł z kuchni.

***
Helenę obudziła stewardessa, zbliżali się do lądowania. Nie przespała całego lotu, od czasu do czasu się budziła i teraz była wyjątkowo zmęczona, z podkrążonymi oczami i sennym spojrzeniem. A przecież za parę godzin czekał ją casting. Trochę się stresowała, obawiała się, że przez zmęczenie nie da rady pokazać tego co potrafi.
Po odebraniu walizki zadzwoniła po taksówkę i pojechała do domu. Było po 12, a Helena nie chciała pojawiać się na ostatnią chwilę. Szybko wzięła prysznic, po czym naciągnęła na siebie pierwsze lepsze rzeczy z brzegu i nałożyła delikatny makijaż. Miała się jakoś uczesać, ale w końcu niedbale upięła swoje niedługie, kręcone włosy. Przed samym wyjściem spojrzała w lustro na korytarzu.
   - Świetnie, Hellie, po raz kolejny wyglądasz jakbyś ubierała się po ciemku, gratuluję. – skrytykowała sama siebie ironicznym tonem. – Z resztą, co za różnica, nie masz się dla kogo stroić. – dodała zakładając płaszcz.

***
   - Tim! – Richard złapał go za łokieć. – Musimy pogadać. Najlepiej wyjdźmy z sali przesłuchań.
   - Co jest? – Tim patrzył na producenta z lekkim zmieszaniem.
   - Co myślisz?
   - O czym?
   - Jak to o czym? O kandydatkach do roli Ari! Przecież po to tu jesteśmy, żeby którąś wybrać. O czym ty, do cholery, myślisz? Mamy mało czasu, nie możesz chodzić rozkojarzony!
   - Wiem, Rich, przepraszam, już się skupiam.
   - Tim, ja wiem, że masz różne problemy, ale po to tu jestem, żeby sprowadzać cię to pionu… To jak? Podobała ci się któraś?
   - Co? To zależy o co konkretniej pytasz. – zaśmiał się.
   - O aktorstwo.
   - No to chyba żadna.
   - A jakbym pytał o urodę? – uśmiechnął się ironicznie.
   - Też żadna.
   - To dobrze, bo mnie też. – roześmiali się i wrócili na salę.
  Richard usiadł na swoim miejscu, a Tim zaczął szukać notatnika w torbie od laptopa, nawet nie zauważył, kiedy na salę weszła kobieta.
   - Dzień dobry. – Helena uśmiechnęła się lekko do Richarda.
   - Dzień dob…
   - TAK! MAMY JĄ! – Tim krzyknął wstając i upuszczając torbę.
Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata, łącznie z nią. Poczuł się bardzo niezręcznie.
   - Castingi zakończone, weźcie od pani numer telefonu. – powiedział z opuszczoną głową i wyszedł.
   Wsiadł do samochodu i oparł głowę na kierownicy. „Świetnie, zrobiłem z siebie idiotę.” – pomyślał.
   Usiadł prosto i spojrzał przed siebie. Szła, rozmawiając z Richardem. Miała na sobie długą ciemnozieloną spódnicę, czarną koszulkę i płaszcz, a jej ładną, ale zmęczoną twarz okalały niesforne loki. Nie wyglądała zbyt wytwornie, mimo to Tim pomyślał : „Jest piękna”.  Patrzył tak jeszcze przez chwilę, a potem się opamiętał i odpalił samochód. Nie chciał by zauważyła, że ją obserwuje, już i tak wyszedł na wystarczająco zdziwaczałego.
   W domu zastał Lisę oglądającą, po raz kolejny, „Ed Wooda”. Nie zauważyła, że wszedł, więc wykorzystał okazję i stanął pod ścianą, żeby poobserwować jej zachowanie, kiedy jest sama. Nie zauważył jednak nic nowego, była taka jak zawsze, cały czas przewijała i cofała do scen ze swoim udziałem uśmiechając się i powtarzając pod nosem : „Jestem fantastyczna”. Wrócił więc do drzwi i mocno nimi trzasnął.
   - Już jestem!
   - To chodź! Chodź zobacz jaka jestem rewelacyjna!
Wszedł do pokoju i usiadł na kanapie.
   - Znam ten film na pamięć, reżyserowałem go, wiem jak grałaś, po co oglądać go znowu?
   - Żeby mnie pochwalić.
   - Zawsze cię chwalę.
   - Tak? To kiedy chwaliłeś mnie ostatni raz?
   - Prawdopodobnie na planie „Jeźdźca bez Głowy”.
   - Pochwaliłeś mnie wtedy tylko dwa razy.
   - Miałaś tylko dwie sceny.
   - No właśnie! Pff, dwie sceny! Jako twoja narzeczona powinnam grać główne role.
   - Nie zaczynaj.
   - Spójrz! W „Ed Woodzie” miałam większą rolę i świetnie mi wyszło. Nie rozumiem dlaczego nie chcesz, żebym grała główne role. Jestem dobrą aktorką.
Tim ciężko westchnął. Dobrą aktorką była tylko w swojej wyobraźni, ale nie chciał wyprowadzać jej z błędu, za bardzo by ją zranił, a tego nigdy nie chciał.
   - No, bo chyba nie powiesz mi, że nie jestem, prawda Timi? – spojrzała na niego tak jakby chciała wzbudzić w nim współczucie.
   - Oczywiście, że nie powiem, jesteś świetna.

***
Helena weszła do domu. Po rozmowie z Richardem D. Zanuckiem miała świetny humor. Poza tym dostała rolę w filmie Tima Burton. Nigdy nie pomyślałaby, że zagra u reżysera, którego sama uważa za geniusza. Tak, zdaniem Heleny wszystkie produkcje Burtona były fantastyczne, ale sam twórca wydał się jej dzisiaj wyjątkowo dziwny. Pierwszy raz spotkała się z taką reakcją. Na dodatek od razu uciekł, jakby nie chciał z nią rozmawiać. Zadzwonił telefon.
   - Słucham?
   - Jak mogłaś nie powiedzieć, że wróciłaś to Londynu ty bezduszna istoto?!
   - Ed! Przepraszam, ja…
   - Co ty sobie myślisz?! Wyjeżdżasz na dwa miesiące, nie dzwonisz, jak ja dzwonię, to twoja asystentka mówi mi, że jesteś na planie, właściwie to nie ma tobą kontaktu, nie rozmawiasz z nikim z rodziny, nawet z matką, a potem wracasz i nic nie mówisz! Jako twój starszy brat mam prawo wiedzieć, co robisz za granicą…
   - Edward.
   - … i kiedy wracasz, ponieważ, nie wiem czy wiesz …
   - Edward!
   - … ale się martwię, bo jesteś moją młodszą…
   - EDWARD! Zamknij się i dopuść mnie do słowa! – roześmiała się.
   - Jasne, Hellie, tak jakbyś ty mnie czasem dopuszczała do słowa. – powiedział ironicznie, ale już spokojnie.
   - Dostałam nową rolę.
   - W jakim filmie? – zapytał z zainteresowaniem.
   - „Planeta Małp”, w reżyserii Tima Burtona.
   - Żartujesz?!
   - Nie, naprawdę. – zachichotała.
   - Uwielbiam jego filmy! Jak ci się to udało?
   - Właściwe to sam do mnie zadzwonił.
   - Poważnie?
   - Jak byłam w Australii.
   - Helena, może nie często ci to mówię, ale jestem z ciebie dumny… co nie zmienia faktu, że cię nienawidzę za to, że nie zadzwoniłaś! – był zdecydowanie rozbawiony.
   - A tak w ogóle, to skąd wiedziałeś, że wróciłam?
   - Nie wiedziałem, codziennie dzwoniłem z nadzieją, że jak w końcu wrócisz to będę mógł się na tobie wyżyć przez telefon. – zaśmiał się udawanym „śmiechem złoczyńcy”.
   - Kocham cię, Eddie. – powiedziała Helena, śmiejąc się.

   - Wiem, wiem. – odpowiedział niedbale.
                                  *od prawej Edward, od lewej Thomas*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz