poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 8

   - Nie mówiłeś, że jej ojciec jeździ na wózku. – Lisa wyglądała przez okno limuzyny, która właśnie podjeżdżała pod czerwony dywan.
   - Jest sparaliżowany po wylewie. Musimy wysiadać.
   - Od dawna?
   - Helena miała chyba trzynaście lat, nie jestem pewien. Wysiadaj. – spojrzał na nią, wyglądała dziwnie, patrzyła smutno w ziemię. - Chyba nie powiesz mi, że nagle odezwało się w tobie współczucie?
   - Po prostu… ona chyba nie miała za lekkiego życia, nie?
   - Co cię to interesuje? Nie znosisz jej.
   - Przestań, mówisz tak jakbym nie miała żadnych uczuć.
   - Nigdy jakoś nie okazywałaś dobroci serca… a już na pewno nie w stosunku do niej. I wysiądź wreszcie, bo jedzie następny samochód!

   - Już, już. – otworzyła drzwi.

- Edward! – Elena machnęła do syna. – Chodź!
   - Wolałbym nie, później zapozuję na kilka zdjęć.
   - No dobrze, jak chcesz.
   - Tim! – Helena pomachała mu wesoło. – Cześć, Lisa. – kontynuowała mniej entuzjastycznie.
   - Cześć. – mina Smith świadczyła o tym, że już przeszło jej współczucie, a wróciła nienawiść do Bonham Carter.
   - Mamo, tato! To właśnie jest Tim… a to jego dziewczyna, Lisa.
   - Dzień dobry. – Tim lekko się uśmiechnął, a Lisa tylko kiwnęła głową na powitanie.
   - Witam! Moja córka twierdzi, że jesteś geniuszem, miło spotkać obiekt jej zachwytu. – Elena podała dłoń Timowi, a Lisa automatycznie spojrzała na Helenę z zawiścią.
   - Więc twierdzisz, że MÓJ NARZECZONY… - wypowiedziała bardzo wyraźnie z naciskiem. - …jest geniuszem?
   - Tak, tak sądzę. – odpowiedziała Hellie bez entuzjazmu.
   - To dobrze. – zrobiła kilka kroków w jej stronę. – Kennethowi Branaghowi też tak mówiłaś? – uśmiechnęła się złośliwie.
   - Słucham?
   - Pytam czy jego też tak czarowałaś.
   - Odwal się.
   - A co mówiłaś Emmie? Wspominałaś jej o tym jakiego ma wspaniałego męża i jak to jej zazdrościsz? – uniosła jedną brew. – A może udawałaś, że w ogóle go nie lubisz co? Żeby uśpić jej czujność…
   - Co ty możesz wiedzieć?
   - Jako partnerka twojego „obiektu zachwytu”? Mogę wiedzieć bardzo wiele.
   - Widzę, że bardzo wyszczekana narzeczona się panu trafiła. – Elena głośno skierowała słowa do Burtona.
   - Niech się pani nie wtrąca. – Lisa spojrzała na nią z pogardą.
   - Rozmawiasz z moją córką w mojej obecności, więc licz się z tym, że będę się wtrącać.
   - Cóż, jaka matka taka córka, wcinanie się pomiędzy dwoje ludzi to wasz talent rodzinny? …
   - Zamknij się. – wycedziła,  wściekła już, Helena.
   -… a może pani też odbijała mężów innym?
   - Ostrzegam cię jeszcze raz.
   - Cała rodzina jest taka puszczalska? – po tym zdaniu dostała w twarz od Heleny, która dopiero po chwili zorientowała się, że ją uderzyła.
   - Chodź mamo, idziemy. – pchnęła wózek ojca, który nie odezwał się przez cały czas ani słowem.
    - Ale jej przywaliłaś. –Thomas dopiero teraz podszedł, całe zdarzenie obserwował z daleka razem z Edwardem. – O co poszło?
    - Obraziła naszą rodzinę.
   - A twoja kochana siostra się wstawiła. Powinniśmy wszyscy jej podziękować.
   - Dzięki, siostra. – odezwał się Ed. – Ale tak szczerze… wcale nie chodzi o naszą rodzinę, prawda?
   - Ja wcale nie chciałam się kłócić, to ona zaczęła. Naprawdę trzymałam nerwy na wodzy, ale przegięła wspominając o naszej rodzinie! Nikt nie ma takiego prawa. – w jej oczach można było dostrzec łzy.
   - Dobrze, już dobrze. – Edward objął młodszą siostrę. – Uspokój się.
   - Cieszę się, że ją uderzyłaś. – odezwał się nagle Raymond.
   - To dobrze, że mnie popierasz. – Helena uśmiechnęła się przez łzy.
   - Należało się zołzie. Jesteś za dobra, żeby w ogóle z nią rozmawiać.
   - Tim na to nie zasłużył. To jest naprawdę fantastyczny człowiek.
   - Wiemy, Hellie, że go uwielbiasz. – Thomas pocałował ją w czoło.
   - To nie jest kwesta uwielbienia! Jakbyś go lepiej poznał to byś zobaczył.
   - Mówiłaś mu to?
   - Co?
   - Że jest fantastycznym człowiekiem.
   - Czemu miałabym mu to mówić? Mówiłam mu wiele innych rzeczy.
   - Nie wiem czemu, ale może powinnaś.
   - Może kiedyś powiem.

***
   - Ta suka mnie uderzyła!
   - Bo przegięłaś i to o tysiąckroć! O co ci chodziło? Chciałaś się na niej wyżyć? Zemścić się za coś? Jak tak to za co?! Bo ja naprawdę nie wiem!
   - Czy ty nie widzisz co ona robi?! Próbuje cię uwieść! A ty jesteś na to ślepy… a może ty chcesz, żeby cię uwodziła co?
   - Lisa, chcesz się pokłócić? Jest ci to potrzebne?
   - Może tak!
   - Ale mnie nie jest. Pójdziesz ją przeprosić, czy ja mam to zrobić za ciebie?
   - Ja mam ją przepraszać? Ona mnie uderzy…
   - Tak! Ty nazwałaś ją puszczalską, obraziłaś jej matkę, obraziłaś resztę jej rodziny i ty masz iść przeprosić. Ona tylko impulsywnie zareagowała i miała do tego pełne prawo!
   - Dobra. Zrobię to tylko i wyłącznie dla świętego spokoju.
   ***
   - Helena!
   - Chcesz powiedzieć, że zapomniałaś wyśmiać mojego stroju czy co? – rzuciła gniewnie.
   - Przepraszam.
   - Tim ci kazał?
   - Szczerze? Tak. Ale ok, przegięłam i przepraszam. – podeszła bliżej, teraz stały ze sobą twarzą w twarz, bardzo blisko. – Ale ostrzegam cię, nie radziłabym zbliżać się do Tima.
   - Dlaczego? Bo zostałabyś bez grosza? Nie zasługujesz na niego.
   - Ale z nim jestem, więc się usuń.
   - Przez ciebie jest nieszczęśliwy!
   - Ho, ho, a z tobą niby byłby szczęśliwy? Uważaj, bo pęknę ze śmiechu.
   - Nie masz sumienia. Masz gdzieś to, że marnujesz mu życie.
   - Ach, rozumiem, chciałabyś pobawić się w super bohaterkę i go uratować? Wybawić go z opresji, tak? Słodka jesteś. Szkoda, że taka naiwna. – po tych słowach odwróciła się i odeszła.
   - Czego ona znowu od ciebie chciała? – zaniepokoił się Edward.
   - Przyszła przeprosić.
   - I przeprosiła?
   - Najpierw tak. Przez chwilę nawet jej wierzyłam… - spojrzała na niego przerażonymi, przeszklonymi oczami. – Ja go chyba kocham Eddie.
   - Wiem, Hellie, wszyscy to wiedzieliśmy.
   - Skąd?
   - Jesteśmy twoją rodziną. To widać. A teraz chodź, bo zaraz zaczyna się film. – objął ją ramieniem.
***
   - Słaby ten film. – Roth zaczepił Helenę po seansie. – Jedyną zaletą była Helena Bonham Carter, kojarzy pani? – uśmiechnął się uroczo.
   - Przestań mi słodzić. – odwzajemniła uśmiech. – Na pewno nie pomogłam temu filmowi, może nawet przeciwnie.
   - O nie, ty nie mogłabyś zaszkodzić żadnemu filmowi, bo po prostu przyjemnie się na ciebie patrzy.
   - Nawet jeśli spod warstw lateksowej maski nie widać mi twarzy? – spojrzała na niego z cwaniackim uśmiechem.
   - Tak, nawet wtedy. Było widać twoje piękne  oczy. – położył nacisk na przymiotnik.
   - Ciebie można było poznać tylko po wrednym uśmiechu.
   - Tak jak naszą cudowną Lisę Marie Smith. – parsknął śmiechem.
   - Przestań, nawet mi nic nie mów.
   - Podobno uderzyłaś ją w twarz! To prawda?
   - Sprowokowała mnie.
   - Czyli jednak tak było? – zwijał się. – A ja głupi myślałem, że to czyjś wymysł!
   - Daj spokój.
   - Ale to jest zabawne.
   - Nie, nie jest.
   - Ale było jak się stało obok. – odezwał się nagle Burton, który stanął za nimi.
   - Timi! Długo tu stoisz? – Helena lekko się speszyła.
   - Nie, tylko od momentu „Podobno ją uderzyłaś”. – zaśmiał się.
   - Nie powinieneś czasem stanąć w jej obronie? – Roth spojrzał na niego badawczo.
   - To, że z nią mieszkam od 10 lat nie znaczy, że zawsze muszę się z nią zgadzać.
   - Oczywiście, że nie, wybacz. – uniósł dłonie w przepraszającym geście. – To ja idę do samochodu, nie mogę się już doczekać „after party”. Jedziesz ze mną, Hellie?
   - Jedzie ze mną.
   - A Lisa? – Helena spojrzała na Burtona z przerażeniem.
   - Pojechała już do domu. A twoja rodzina?
   - Też pojechali.
   - Czyli jedzie ze mną. – skierował słowa do Rotha.
   - Tak jest, panie reżyserze! – mrugnął okiem i odszedł.
Oni również się oddalili w kierunku samochodu. Tim jeździł czarnym mercedesem. Uwielbiała to auto. Uwielbiała odkąd pierwszy raz do niego wsiadła. Jednak powodem uwielbienia nie było to, że był wygodny, powodem był właściciel.
   - Włącz radio. – spojrzała się na niego radośnie. – Zanim tam dojedziemy minie dobre dwadzieścia minut.
   - Już… uwielbiam to. – po naciśnięciu guzika w głośnikach zabrzmiała Metalica w utworze „Nothing else matters”. – Fantastyczny utwór.
   - Tu się zgodzę. – patrzyła w niego jak w obrazek.
   - Co? – spytał w końcu z rozbawieniem.
   - Nie, nic… po prostu lubię  patrzeć jak prowadzisz. – nie oderwała od niego wzroku.
   - Chciałbym móc teraz jakoś sensownie odpowiedzieć, ale chyba mnie zatkało, więc wybacz, ale powiem tylko, że chyba jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało… wiem, jesteśmy tylko bardzo dobrymi znajomymi, ale wniosłaś trochę koloru do mojego życia. I przez ciebie zacząłem sądzić, że „siedem rzeczy za dużo” dodaje uroku. Jeśli wiesz co mam na myśli.
   - Mój dom i sposób w jaki się ubieram? – posłała mu promienny uśmiech.
   - Tak, właśnie tak. – poweselał. – Myślałem, że zamilkniesz po tym co powiedziałem. Tak jak ostatnio.
   - Już nie popełnię tego błędu. Boję się, że znowu znikniesz.
Stanęli na światłach. Tim spojrzał na jej śliczną, szczęśliwą twarz. „Ma takie głębokie spojrzenie. – myślał – W życiu nie widziałem nic piękniejszego od tych oczu.”
   - Chce ci się jechać na tą imprezę? – zapytała.
   - Średnio… a tobie?
   - W ogóle.
   - To co robimy? – uśmiechnął się.
   - Dajesz mi wolną rękę?
   - Tak.
   - Jedźmy na Tower Bridge. Uwielbiam go wieczorami, jest pięknie oświetlony.
   - Więc jedziemy na Tower Bridge.
   - Zgodziłbyś się na wszystko co bym zaproponowała?
   - Nie wiem co innego mogłabyś zaproponować.
   - Wszystko. Zgodziłbyś się?
   - Tak bardzo bym chciał, a wiem, że bym nie mógł.


***
   - Mieszkam w Londynie tyle lat, a nigdy nie zwracałem na niego uwagi, kiedy jest oświetlony… ale masz rację, bardzo tu klimatycznie. – oparł dłonie o barierkę i obserwował nurt Tamizy.
   - Przychodziłam tu z ojcem jak byłam mała. – położyła mu głowę na ramieniu. – Oczywiście wtedy nie był oświetlony, ale dla małej dziewczynki równie efektowny… wszyscy znali mojego tatę, więc kulturalnie kłaniali się, kiedy obok nas przechodzili. – pogrążyła się we wspomnieniach. - Wszystko przez to, że jest wnukiem byłego premiera i synem Violet Asquitch. – odchrząknęła lekko. - Kiedy w naszym kochanym, szarym Londynie wychodziło słońce brał mnie na ręce i mówił : „Widzisz? Ogłoszono je najjaśniejszą gwiazdą we wszechświecie. Ale to było zanim się urodziłaś.” – uśmiechnęła się na myśl o dzieciństwie. – Podobno kiedy byłam niemowlakiem pokazywał mnie wszystkim znajomym na ulicy i mówił, żeby się napatrzyli, bo kiedyś będą mnie podziwiać.
   - I zawsze miał rację.
   - A raczej chciał mieć. Rozpieszczał mnie, miałam wszystko na zawołanie, ale równie wiele ode mnie wymagał. Później, jak już trochę podrosłam, to czułam ogromną presję. Bałam się go zawieść, a kiedy… - zawiesiła się patrząc w ziemię. - …kiedy już wylądował w szpitalu, a mama powiedziała mi, że już zawsze będzie na wózku, obiecałam sobie, że będę taka jaką mnie chciał. Byłam gotowa zrobić wszystko, żeby spełnić jego marzenia dotyczące mojej przyszłości. Sama nigdy nie uważałam się za zdolną, ale on cały czas powtarzał mi, że mam ogromny talent. Nie wiem, w którym momencie w to uwierzyłam, ale naprawdę zaczęłam dążyć do tego, żeby zostać aktorką. Czasami było ciężko, ale powtarzałam sobie, że nie ma przeszkody, której nie da się przeskoczyć. Chciałam, żeby był ze mnie dumny, chociaż i tak codziennie powtarzał mi, że jest. Po prostu czułam potrzebę, żeby dać mu powód do prawdziwej dumy. – spojrzała na niego ze łzami w oczach. - Więc jestem, teraz i tutaj, jako Helena Bonham Carter i mogę spojrzeć w lustro mówiąc : „Walczyłam i wygrałam”.
Tim patrzył na nią przez chwilę, a później pocałował w czoło i mocno przytulił, ona wtuliła się w niego i stali tak, w bezruchu, przez jakiś czas. „To jest najpiękniejsza chwila w moim życiu. – przemknęło mu przez myśl. – Lisa mnie zabije jak się dowie, że chociażby ją dotknąłem… ale w cholerę z Lisą, w cholerę z domem, naszym pieprzonym psem, dotychczasowym życiem.” Przytulał Helenę i tylko to się teraz liczyło. Kochał ją. Po raz kolejny do niego to dotarło.
   - Odwiozę cię do domu, co? – szepnął, na co ona powoli się od niego oderwała i kiwnęła głową potwierdzająco. – Chodź. – objął ją ramieniem i ruszył w stronę mercedesa.
Odpalił samochód i ruszył. Helena oparła głowę o szybę i zamknęła oczy. W radiu po raz kolejny leciało „I Don’t Wanna Miss a Thing”
   - Nie chcę zamknąć moich oczu, nie chcę zasnąć, bo będę tęsknić, kochanie… - Tim podśpiewywał sobie cicho.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz